poniedziałek, 18 maja 2015

Rozdzial 32

ZANIM ZACZNIEMY MEGA WAŻNA RZECZ! 
Jeśli jesteś moją czytelniczką to proszę Cię byś dołączyła tutaj: 
Grupa na Fb <---- klik! 

Chcę zobaczyć ile ludu mnie czyta. Jeśli okaże się, że jest Was bardzo mało to się załamię ;-; To naprawdę bardzo ważne!

Wpiłem się w jej usta, i całowałem z takim żarem, jakby miał być to nasz ostatni pocałunek. W sumie nim był. A przynajmniej jednym z ostatnich. Dobrze, że na razie jej nic nie powiedziałem, bo by się załamała. Ciekawe jaka będzie jej reakcja, gdy się dowie?

    Dobra. Postanowiłem. Muszę to powiedzieć.
-Marta...-wyszeptałem odrywając się od jej warg
-Hmm?-wymruczała sunąc ustami po mojej szyi. Ja jednak nie odpowiedziałem.  Nie drążyłem tematu "Musimy porozmawiać", tylko przymknąłem lekko oczy rozkoszując się tą chwilą.
-Kręcicie tu pornos, czy co?
Marta momentalnie oderwała się od mojej szyi, a ja otworzyłem oczy. W drzwiach stała jakaś pulchna staruszka, którą widać bawiła ta sytuacja. Na policzkach Marty dostrzegłem rumieniec.
-Co? Nie przywitasz się z babcią?-zapytała roześmiana starsza pani
-Tak, już, oczywiście-wyjąkała się wstając z fotela. Kiedy były obok siebie szybko się przytuliły. Uścisk trwał długo i w pewnej chwili zrozumiałem, że chyba muszę wstać.


*Perspektywa Marty*

Tuląc się do babci kątem oka dostrzegłam jak Jasiek podnosi się z fotela. Taak, ciekawe co myśli o mojej babci. "Kręcicie tu pornos" - no gorzej to byłoby tylko wtedy gdyby odpechnęła mnie, a jego przyszpiliła do ściany i zaczęła krzyczeć. Ale no co mogę zrobić. Moja mama jest takim śmieszkiem, ale czemu? Bo babcia ją tak wychowała. Cóż... Uwielbiam je obie. Choć, niestety, stosunki z moją mamą ostatnio nie są najlepsze.
-Ahh, a więc to ten chłopak o którym mi tyle opowiadałaś?-spytała babcia wyrywając się z mojego uścisku, a on słysząc te słowa uśmiechnął się.
-Tak. Jaś poznaj moją babcię, Krystynę.
-Bardzo mi miło-powiedział podając jej rękę
-Och, mów mi Krysia.
Podali sobie ręce, a później spytałam ją jak tu weszła. Przecież nikogo oprócz nas nie było w domu, a drzwi były zamknięte.
-Tajemnica-odpowiedziała mrugając do mnie, na co przewróciłam oczami.

We trójkę wyszliśmy z pokoju i skierowaliśmy się w stronę kuchni.
-A gdzie rodzice?-zapytała zaciekawiona
-Tata jak zwykle w pracy, a mama...-zaczęłam, ale przerwałam. Właśnie. Gdzie ona do cholery jest? Mówiła, że gdzieś wychodzi. Tylko...dokąd?
-A mama...?
-Nie wiem. Gdzieś wyszła.
-A więc, pani Krystyno...-zaczął Jaś przerywając ciszę
-Mówiłam ci, żebyś mówił na mnie Krysia-powiedziała roześmiana-Przepraszam, muszę wziąć leki. Kochana, mogę prosić o szklankę wody?
Już wyciągałam kubek, kiedy usłyszałam jej głos.
-Niech no dunder świśnie!-krzyknęła zdenerowana, a ja wiedziałam, że jakby to przetłumaczyć na nasz "młodzieżowy" język wyszła by wiązanka przekleństw. Jednak ta kobieta już tak ma. I za to ją kocham.
-O co chodzi, babciu?-spytałam podchodząc do krzesła na którym siedziała
-Zapomniałam o tabletkach-jęknęła łapiąc się za głowę
-Mogę wyjść i kupić-zaproponował Jaś
-Ach, prawdziwy z ciebie gentelman, ale raczej nie wiesz o jakie tabletki mi chodzi.
-Ale ja wiem-mruknęłam wychodząc z kuchni-Będę za pół godzinki!
-Dziękuję! Prawdziwy z ciebie skarb!-usłyszałam tylko radosny głos babci, i szybko założyłam bluzę i buty. Już miałam wychodzić, kiedy pomyślałam o tym co może się tu wydarzyć przez najbliższe pół godziny.
-Dacie sobie radę?-spytałam wchodząc do kuchni
-Oczywiście, nie mam osiem lat tylko osiemdziesiąt-powiedziała roześmiana babcia, a ja uśmiechnęłam się. Tak mi jej brakowało.
-Dobra, to wychodzę. Nie pozabijajcie się. Już miałam iść, kiedy Jaś wstał i oznajmił, że zamknie za mną drzwi. Wyszliśmy z kuchni i przeszliśmy korytarzem prosto do przedpokoju. Uśmiechnięta chwyciłam za torebkę i obróciłam się w stronę Jasia. Pochyliłam się i pocałowałam go lekko w policzek. Już miałam otworzyć drzwi, kiedy złapał mnie za rękę. Szybko przyciągnął do siebie i pocałował.
-Wracaj szybko-wyszeptał i puścił mnie uśmiechając się lekko
-Wariat-podsumowałam śmiejąc się


*Perspektywa Jasia*

Kiedy drzwi za Martą się zamknęły usłyszałem głos pani Krystyny. O coś chyba mnie prosiła.
-Słucham?-spytałem wchodząc do kuchni
-Pytałam czy mógłabym cię prosić o przyniesienie torby z przedpokoju?
Westchnąłem. Przeszedłem spowrotem przez korytarz. Zauważyłem skórzaną, fioletową torbę. Już miałem ją podnieść, kiedy usłyszałem wrzask...
_____________________________________________________________________

Eghh...
Znów przepraszam, że taki krótki, miałam napisać dłuższy, ale...
 nie starczyło mi sił. Tak. 
Nie miałam po prostu *niecenzuralne słowa* sił.
Koszmarnie się dzisiaj czułam. Dlatego jest taki krótki.


Czytasz? Komentuj!

♥ Dziękuję, że poświęciłaś czas na przeczytanie tego opowiadania  ♥

Zapraszam rowniez na  mojego aska

wtorek, 12 maja 2015

Rozdzial 31 - POWRACAM! ♥

Witajcie, moje kochane mordki! ;* 
Wiem, że już nie możecie się doczekać rozdziału, ale to tam zaraz :33
Tak mnie zamęczałyście o nowy rozdział iż w końcu po miesiącu przerwy - jest!
Wybaczcie, ale no przechodziłam ciężki okres(co zresztą odbije się na nowych częściach, bo niestety - nastrój autora odbija się na jego pisaniu) i po prostu nie mogłam pisać. 
Lecz teraz już jest, oraz chcę Wam powiedzieć, że piszę nowego bloga - co zresztą niektórzy z Was mogą już wiedzieć - ale bardzo bym Was prosiła o zajrzenie,
albowiem 28 maja są moje urodzinki i zamierzam tamten blog podesłać Jaśkowi ♥
Wchodźcie i oceniajcie: Five Valiant
A teraz to na co tak długo czekałyście, czyli *fanfary proszę* ROZDZIAAAŁ! <3


Następne kilka tygodni spędzaliśmy umawiając się do siebie do domu, do kina, na piknik, na zakupy i takie tam sprawy. Byłam najszczęśliwsza na świecie. Myślałam, że tym razem naprawdę już nic złego się nie wydarzy. Niestety, jak wiadomo mój pech jest legendarny...

     Taak, spodziewałam się, że mogę mieć pecha. Ale żeby aż takiego? Nie będę Wam mówić co ja przeżywałam przez ostatnie dni. I nie mam pojęcia dlaczego ten pech aż tak strasznie się na mnie uwziął. Siedziałam w fotelu, nie odzywając się ani słowem wgapiając się w pustą, morelową ściane. Co do cholery zrobiłam nie tak? 

Nagle drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł Jaś. Zdziwił mnie jego widok, bo nie byliśmy umówieni.
-Niespodzianka!-krzyknął radośnie i dopiero teraz spostrzegłam, że ma w ręku bukiet róż. Zaskoczona, ale pozytywnie podbiegłam do niego i pocałowałam namiętnie. A po chwili wzięłam do ręki kwiaty.
-Przepiękne-powiedziałam z zachwytem. Nie wiedziałam jak to się działo, ale za każdym razem poprawiał mi humor.
-Już trzynasta, a ty nadal w piżamie?-spytał zdziwiony
-Wiesz...-westchnęłam odkładając róże na stół
-Hmm?
-Jest niedziela, więc można zaszaleć-wymruczałam zawieszając mu ręce na szyje i zagryzając wargę
-Nie prowokuj mnie-szepnął mi do ucha
Zaczęłam bawić się jego kosmykami włosów i tak jak myślałam - to podziałało momentalnie. Objął mnie w pasie, przyciągnął do siebie i wtulił twarz w zagłębienie mojej szyi. Zamruczałam wyraźnie zadowolona takim obrotem akcji. 
-Marta!-jęknął, a po chwili pocałował mnie-Ja kiedyś przez ciebie zwariuję!
-Ty przeze mnie?-wymruczałam patrząc w jego oczy w których można się utopić
-Tak-szepnął tylko i zaczął leniwie całować mnie po szyi. Uwielbiałam to po prostu. Wiedział jak sprawić mi przyjemność. 
-A po co przyszedłeś?-spytałam nagle,a ten niechętnie oderwał się od swojej czynności
-Musimy porozmawiać-chrząknął nieznacznie się skrzywiając. Myślałam, że świat runie mi na głowę. Jeszcze to! Usiadłam na fotelu i ukryłam twarz w dłoniach. Za dużo tego, za dużo. 
-Ej, kotek, nie płacz, misiu mój kochany noo-zaczął z troską w głosie Jaś klękając przede mną. Położył głowę na moich kolanach i spojrzał mi w oczy. 
-Co się dzieje? Ostatnio jesteś jakaś taka przygnębiona, smutna...
A ja wtedy po prostu się rozpłakałam. Oczywiście w tej sytuacji też zareagował odpowiednio. Niemal zerwał się z podłogi i szybko mnie przytulił. Otuliłam ramionami jego szyję, a on mnie delikatnie podniósł. Potem sam usiadł na fotelu, a mnie położył na swoich kolanach.
-Co się dzieje misiu?-w jego głosie dało się wyczuć smutek
-Nic... po prostu... po prostu...-jęczałam próbując wyrzucić to z siebie, ale zamiast tego ledwo co wydukałam parę słów, a rozpłakałam się jeszcze bardziej.
-Ciii...nic nie mów-szepnął gładząc mnie uspokajająco po włosach-Potem mi wszystko powiesz...

Po kilku minutach płakania odsunęłam się od koszulki Jasia, która miała na sobie wielką plamę od moich łez. Uśmiechnęłam się blado.
-Znowu ci zamoczyłam koszulkę-powiedziałam roześmiana
-Ooo, rzeczywiście-mruknął patrząc na plame, a po chwili na mnie-Ale jak to...znowu?
-Nie pamiętasz jak twój futrzak rozwalił moją książkę?
Jasiek pobladł, a ja pożałowałam tych słów. No tak, to była moja najdroższa pamiątka po babci, a Ariston zaczął się nią "bawić". Pamiętam jak Jasiek to przeżywał. Chyba nawet bardziej ode mnie. 
-Przepraszam-szepnęłam mocno go przytulając
-Niee, to ja przepraszam-mruknął wtulając twarz w moje włosy-A może mi w końcu powiesz czemu taka smutna jesteś?
-Bo wszystko mi się wali...Pech się na mnie uwziął po prostu
-Przecież ciebie cały czas prześladuje pech-powiedział rozbawiony Jaś
-No tak. Tylko, że to był taki średni pech. A teraz nawet nie jest duży, tylko ogromny. 
-Aż tak źle?
-Tak. Od kilku dni-mruknęłam smutno-Choćby wczoraj...
-Mów!-krzyknął rozbawiony Jaś-Wszystko przetrwam odkąd usłyszałem co zrobiłaś swojej biednej ciotce
Spojrzałam na niego groźnie. Wiedziałam do czego pije. To był chyba drugi dzień, gdy miałam strasznego pecha. Ciocia, siostra taty miała przyjechać, ale oczywiście moja kochana rodzinka mnie o tym nie poinformowała. Tak więc kiedy pewnej nocy obudziło mnie szemranie przy drzwiach - a miałam pecha (NO WŁAŚNIE! Pech w pechu!) bo rodzice wyjechali i mieli wrocić jutro czy pojutrze - wzięłam jakiś wazon i stanęłam za drzwiami. Kiedy jakaś postać ubrana na czarno z dwiema wielkimi torbami weszła do domu byłam pewna, że to złodziej. Więc co zrobiłam? Rozwaliłam wazon na jego głowie i zadzwoniłam na policje. Bidulka najpierw do szpitala musiała pojechać i gdyby nie interwencja rodziców trafiłaby do więzienia. Oczywiście przeprosiłam, a ta tylko spojrzała na mnie jak na najgorsze zło i powiedziała wyniośle, że idzie nocować w hotelu. 
-Jutro ci wszystko opowiem, teraz nie mam siły-mruknęłam wtulając się w niego
-No dobrze kochanie-powiedział i pocałował mnie w czoło
Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie kilka minut.


*Perspektywa Jasia*

Patrzyłem jak mój biedny, mały skarb się do mnie tuli. Aż mi się zrobiło jej żal. No cóż...Muszę przyznać, że to co wyprawia, gdy ma tego "ogromnego" pecha mnie tak rozśmiesza, że czasem mam wrażenie jakby zmyślała.
-A w ogóle-mruknęła Marta podnosząc głowę i patrząc mi w oczy-O co ci chodziło z tym, że musimy porozmawiać?
Przełknąłem głośno śline. Choler
Cholera. Nie chcę jej dołować.
-To nic ważnego misiu-powiedziałem przytulając ją-Potem o tym porozmawiamy.
-Wiesz, że ostatnio cały czas mówisz na mnie kochanie, skarbie czy misiu?-spytała roześmiana
-A co? Przeszkadza ci to?
-Niee! Wręcz bardzo mi się to podoba-wymruczała przybliżając swoją twarz do mojej. Choć robiła to zdecydowanie za wolno. Wpiłem się w jej usta, i całowałem z takim żarem, jakby miał być to nasz ostatni pocałunek. W sumie nim był. A przynajmniej jednym z ostatnich. Dobrze, że na razie jej nic nie powiedziałem, bo by się załamała. Ciekawe jaka będzie jej reakcja, gdy się w końcu dowie?




_____________________________________________________________________

I co?
Przemiły początek, prawda? ;*

Teraz mordki moje kochane rozdziały będą pojawiać się co 3/4 dni :3


Czytasz? Komentuj!

♥ Dziękuję, że poświęciłaś czas na przeczytanie tego opowiadania  ♥

Zapraszam rowniez na  mojego aska