poniedziałek, 18 maja 2015

Rozdzial 32

ZANIM ZACZNIEMY MEGA WAŻNA RZECZ! 
Jeśli jesteś moją czytelniczką to proszę Cię byś dołączyła tutaj: 
Grupa na Fb <---- klik! 

Chcę zobaczyć ile ludu mnie czyta. Jeśli okaże się, że jest Was bardzo mało to się załamię ;-; To naprawdę bardzo ważne!

Wpiłem się w jej usta, i całowałem z takim żarem, jakby miał być to nasz ostatni pocałunek. W sumie nim był. A przynajmniej jednym z ostatnich. Dobrze, że na razie jej nic nie powiedziałem, bo by się załamała. Ciekawe jaka będzie jej reakcja, gdy się dowie?

    Dobra. Postanowiłem. Muszę to powiedzieć.
-Marta...-wyszeptałem odrywając się od jej warg
-Hmm?-wymruczała sunąc ustami po mojej szyi. Ja jednak nie odpowiedziałem.  Nie drążyłem tematu "Musimy porozmawiać", tylko przymknąłem lekko oczy rozkoszując się tą chwilą.
-Kręcicie tu pornos, czy co?
Marta momentalnie oderwała się od mojej szyi, a ja otworzyłem oczy. W drzwiach stała jakaś pulchna staruszka, którą widać bawiła ta sytuacja. Na policzkach Marty dostrzegłem rumieniec.
-Co? Nie przywitasz się z babcią?-zapytała roześmiana starsza pani
-Tak, już, oczywiście-wyjąkała się wstając z fotela. Kiedy były obok siebie szybko się przytuliły. Uścisk trwał długo i w pewnej chwili zrozumiałem, że chyba muszę wstać.


*Perspektywa Marty*

Tuląc się do babci kątem oka dostrzegłam jak Jasiek podnosi się z fotela. Taak, ciekawe co myśli o mojej babci. "Kręcicie tu pornos" - no gorzej to byłoby tylko wtedy gdyby odpechnęła mnie, a jego przyszpiliła do ściany i zaczęła krzyczeć. Ale no co mogę zrobić. Moja mama jest takim śmieszkiem, ale czemu? Bo babcia ją tak wychowała. Cóż... Uwielbiam je obie. Choć, niestety, stosunki z moją mamą ostatnio nie są najlepsze.
-Ahh, a więc to ten chłopak o którym mi tyle opowiadałaś?-spytała babcia wyrywając się z mojego uścisku, a on słysząc te słowa uśmiechnął się.
-Tak. Jaś poznaj moją babcię, Krystynę.
-Bardzo mi miło-powiedział podając jej rękę
-Och, mów mi Krysia.
Podali sobie ręce, a później spytałam ją jak tu weszła. Przecież nikogo oprócz nas nie było w domu, a drzwi były zamknięte.
-Tajemnica-odpowiedziała mrugając do mnie, na co przewróciłam oczami.

We trójkę wyszliśmy z pokoju i skierowaliśmy się w stronę kuchni.
-A gdzie rodzice?-zapytała zaciekawiona
-Tata jak zwykle w pracy, a mama...-zaczęłam, ale przerwałam. Właśnie. Gdzie ona do cholery jest? Mówiła, że gdzieś wychodzi. Tylko...dokąd?
-A mama...?
-Nie wiem. Gdzieś wyszła.
-A więc, pani Krystyno...-zaczął Jaś przerywając ciszę
-Mówiłam ci, żebyś mówił na mnie Krysia-powiedziała roześmiana-Przepraszam, muszę wziąć leki. Kochana, mogę prosić o szklankę wody?
Już wyciągałam kubek, kiedy usłyszałam jej głos.
-Niech no dunder świśnie!-krzyknęła zdenerowana, a ja wiedziałam, że jakby to przetłumaczyć na nasz "młodzieżowy" język wyszła by wiązanka przekleństw. Jednak ta kobieta już tak ma. I za to ją kocham.
-O co chodzi, babciu?-spytałam podchodząc do krzesła na którym siedziała
-Zapomniałam o tabletkach-jęknęła łapiąc się za głowę
-Mogę wyjść i kupić-zaproponował Jaś
-Ach, prawdziwy z ciebie gentelman, ale raczej nie wiesz o jakie tabletki mi chodzi.
-Ale ja wiem-mruknęłam wychodząc z kuchni-Będę za pół godzinki!
-Dziękuję! Prawdziwy z ciebie skarb!-usłyszałam tylko radosny głos babci, i szybko założyłam bluzę i buty. Już miałam wychodzić, kiedy pomyślałam o tym co może się tu wydarzyć przez najbliższe pół godziny.
-Dacie sobie radę?-spytałam wchodząc do kuchni
-Oczywiście, nie mam osiem lat tylko osiemdziesiąt-powiedziała roześmiana babcia, a ja uśmiechnęłam się. Tak mi jej brakowało.
-Dobra, to wychodzę. Nie pozabijajcie się. Już miałam iść, kiedy Jaś wstał i oznajmił, że zamknie za mną drzwi. Wyszliśmy z kuchni i przeszliśmy korytarzem prosto do przedpokoju. Uśmiechnięta chwyciłam za torebkę i obróciłam się w stronę Jasia. Pochyliłam się i pocałowałam go lekko w policzek. Już miałam otworzyć drzwi, kiedy złapał mnie za rękę. Szybko przyciągnął do siebie i pocałował.
-Wracaj szybko-wyszeptał i puścił mnie uśmiechając się lekko
-Wariat-podsumowałam śmiejąc się


*Perspektywa Jasia*

Kiedy drzwi za Martą się zamknęły usłyszałem głos pani Krystyny. O coś chyba mnie prosiła.
-Słucham?-spytałem wchodząc do kuchni
-Pytałam czy mógłabym cię prosić o przyniesienie torby z przedpokoju?
Westchnąłem. Przeszedłem spowrotem przez korytarz. Zauważyłem skórzaną, fioletową torbę. Już miałem ją podnieść, kiedy usłyszałem wrzask...
_____________________________________________________________________

Eghh...
Znów przepraszam, że taki krótki, miałam napisać dłuższy, ale...
 nie starczyło mi sił. Tak. 
Nie miałam po prostu *niecenzuralne słowa* sił.
Koszmarnie się dzisiaj czułam. Dlatego jest taki krótki.


Czytasz? Komentuj!

♥ Dziękuję, że poświęciłaś czas na przeczytanie tego opowiadania  ♥

Zapraszam rowniez na  mojego aska

wtorek, 12 maja 2015

Rozdzial 31 - POWRACAM! ♥

Witajcie, moje kochane mordki! ;* 
Wiem, że już nie możecie się doczekać rozdziału, ale to tam zaraz :33
Tak mnie zamęczałyście o nowy rozdział iż w końcu po miesiącu przerwy - jest!
Wybaczcie, ale no przechodziłam ciężki okres(co zresztą odbije się na nowych częściach, bo niestety - nastrój autora odbija się na jego pisaniu) i po prostu nie mogłam pisać. 
Lecz teraz już jest, oraz chcę Wam powiedzieć, że piszę nowego bloga - co zresztą niektórzy z Was mogą już wiedzieć - ale bardzo bym Was prosiła o zajrzenie,
albowiem 28 maja są moje urodzinki i zamierzam tamten blog podesłać Jaśkowi ♥
Wchodźcie i oceniajcie: Five Valiant
A teraz to na co tak długo czekałyście, czyli *fanfary proszę* ROZDZIAAAŁ! <3


Następne kilka tygodni spędzaliśmy umawiając się do siebie do domu, do kina, na piknik, na zakupy i takie tam sprawy. Byłam najszczęśliwsza na świecie. Myślałam, że tym razem naprawdę już nic złego się nie wydarzy. Niestety, jak wiadomo mój pech jest legendarny...

     Taak, spodziewałam się, że mogę mieć pecha. Ale żeby aż takiego? Nie będę Wam mówić co ja przeżywałam przez ostatnie dni. I nie mam pojęcia dlaczego ten pech aż tak strasznie się na mnie uwziął. Siedziałam w fotelu, nie odzywając się ani słowem wgapiając się w pustą, morelową ściane. Co do cholery zrobiłam nie tak? 

Nagle drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł Jaś. Zdziwił mnie jego widok, bo nie byliśmy umówieni.
-Niespodzianka!-krzyknął radośnie i dopiero teraz spostrzegłam, że ma w ręku bukiet róż. Zaskoczona, ale pozytywnie podbiegłam do niego i pocałowałam namiętnie. A po chwili wzięłam do ręki kwiaty.
-Przepiękne-powiedziałam z zachwytem. Nie wiedziałam jak to się działo, ale za każdym razem poprawiał mi humor.
-Już trzynasta, a ty nadal w piżamie?-spytał zdziwiony
-Wiesz...-westchnęłam odkładając róże na stół
-Hmm?
-Jest niedziela, więc można zaszaleć-wymruczałam zawieszając mu ręce na szyje i zagryzając wargę
-Nie prowokuj mnie-szepnął mi do ucha
Zaczęłam bawić się jego kosmykami włosów i tak jak myślałam - to podziałało momentalnie. Objął mnie w pasie, przyciągnął do siebie i wtulił twarz w zagłębienie mojej szyi. Zamruczałam wyraźnie zadowolona takim obrotem akcji. 
-Marta!-jęknął, a po chwili pocałował mnie-Ja kiedyś przez ciebie zwariuję!
-Ty przeze mnie?-wymruczałam patrząc w jego oczy w których można się utopić
-Tak-szepnął tylko i zaczął leniwie całować mnie po szyi. Uwielbiałam to po prostu. Wiedział jak sprawić mi przyjemność. 
-A po co przyszedłeś?-spytałam nagle,a ten niechętnie oderwał się od swojej czynności
-Musimy porozmawiać-chrząknął nieznacznie się skrzywiając. Myślałam, że świat runie mi na głowę. Jeszcze to! Usiadłam na fotelu i ukryłam twarz w dłoniach. Za dużo tego, za dużo. 
-Ej, kotek, nie płacz, misiu mój kochany noo-zaczął z troską w głosie Jaś klękając przede mną. Położył głowę na moich kolanach i spojrzał mi w oczy. 
-Co się dzieje? Ostatnio jesteś jakaś taka przygnębiona, smutna...
A ja wtedy po prostu się rozpłakałam. Oczywiście w tej sytuacji też zareagował odpowiednio. Niemal zerwał się z podłogi i szybko mnie przytulił. Otuliłam ramionami jego szyję, a on mnie delikatnie podniósł. Potem sam usiadł na fotelu, a mnie położył na swoich kolanach.
-Co się dzieje misiu?-w jego głosie dało się wyczuć smutek
-Nic... po prostu... po prostu...-jęczałam próbując wyrzucić to z siebie, ale zamiast tego ledwo co wydukałam parę słów, a rozpłakałam się jeszcze bardziej.
-Ciii...nic nie mów-szepnął gładząc mnie uspokajająco po włosach-Potem mi wszystko powiesz...

Po kilku minutach płakania odsunęłam się od koszulki Jasia, która miała na sobie wielką plamę od moich łez. Uśmiechnęłam się blado.
-Znowu ci zamoczyłam koszulkę-powiedziałam roześmiana
-Ooo, rzeczywiście-mruknął patrząc na plame, a po chwili na mnie-Ale jak to...znowu?
-Nie pamiętasz jak twój futrzak rozwalił moją książkę?
Jasiek pobladł, a ja pożałowałam tych słów. No tak, to była moja najdroższa pamiątka po babci, a Ariston zaczął się nią "bawić". Pamiętam jak Jasiek to przeżywał. Chyba nawet bardziej ode mnie. 
-Przepraszam-szepnęłam mocno go przytulając
-Niee, to ja przepraszam-mruknął wtulając twarz w moje włosy-A może mi w końcu powiesz czemu taka smutna jesteś?
-Bo wszystko mi się wali...Pech się na mnie uwziął po prostu
-Przecież ciebie cały czas prześladuje pech-powiedział rozbawiony Jaś
-No tak. Tylko, że to był taki średni pech. A teraz nawet nie jest duży, tylko ogromny. 
-Aż tak źle?
-Tak. Od kilku dni-mruknęłam smutno-Choćby wczoraj...
-Mów!-krzyknął rozbawiony Jaś-Wszystko przetrwam odkąd usłyszałem co zrobiłaś swojej biednej ciotce
Spojrzałam na niego groźnie. Wiedziałam do czego pije. To był chyba drugi dzień, gdy miałam strasznego pecha. Ciocia, siostra taty miała przyjechać, ale oczywiście moja kochana rodzinka mnie o tym nie poinformowała. Tak więc kiedy pewnej nocy obudziło mnie szemranie przy drzwiach - a miałam pecha (NO WŁAŚNIE! Pech w pechu!) bo rodzice wyjechali i mieli wrocić jutro czy pojutrze - wzięłam jakiś wazon i stanęłam za drzwiami. Kiedy jakaś postać ubrana na czarno z dwiema wielkimi torbami weszła do domu byłam pewna, że to złodziej. Więc co zrobiłam? Rozwaliłam wazon na jego głowie i zadzwoniłam na policje. Bidulka najpierw do szpitala musiała pojechać i gdyby nie interwencja rodziców trafiłaby do więzienia. Oczywiście przeprosiłam, a ta tylko spojrzała na mnie jak na najgorsze zło i powiedziała wyniośle, że idzie nocować w hotelu. 
-Jutro ci wszystko opowiem, teraz nie mam siły-mruknęłam wtulając się w niego
-No dobrze kochanie-powiedział i pocałował mnie w czoło
Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie kilka minut.


*Perspektywa Jasia*

Patrzyłem jak mój biedny, mały skarb się do mnie tuli. Aż mi się zrobiło jej żal. No cóż...Muszę przyznać, że to co wyprawia, gdy ma tego "ogromnego" pecha mnie tak rozśmiesza, że czasem mam wrażenie jakby zmyślała.
-A w ogóle-mruknęła Marta podnosząc głowę i patrząc mi w oczy-O co ci chodziło z tym, że musimy porozmawiać?
Przełknąłem głośno śline. Choler
Cholera. Nie chcę jej dołować.
-To nic ważnego misiu-powiedziałem przytulając ją-Potem o tym porozmawiamy.
-Wiesz, że ostatnio cały czas mówisz na mnie kochanie, skarbie czy misiu?-spytała roześmiana
-A co? Przeszkadza ci to?
-Niee! Wręcz bardzo mi się to podoba-wymruczała przybliżając swoją twarz do mojej. Choć robiła to zdecydowanie za wolno. Wpiłem się w jej usta, i całowałem z takim żarem, jakby miał być to nasz ostatni pocałunek. W sumie nim był. A przynajmniej jednym z ostatnich. Dobrze, że na razie jej nic nie powiedziałem, bo by się załamała. Ciekawe jaka będzie jej reakcja, gdy się w końcu dowie?




_____________________________________________________________________

I co?
Przemiły początek, prawda? ;*

Teraz mordki moje kochane rozdziały będą pojawiać się co 3/4 dni :3


Czytasz? Komentuj!

♥ Dziękuję, że poświęciłaś czas na przeczytanie tego opowiadania  ♥

Zapraszam rowniez na  mojego aska

niedziela, 12 kwietnia 2015

♥ Uwaga! ♥

Mordki moje kochane!

Wiem, że przerwa z blogiem(o czym dowiedzieliście się i z ostatniego posta i na asku)już trochę trwa, ale będzie trwać jeszcze trochę. 
Jednak nie martwcie się, bo już w przyszłym tygodniu(ewentualnie za dwa tygodnie)powrócę! ♥ 

Rozdziały będą się pojawiać nie codziennie, nie co dwa dni, a co 3...
Wybaczcie, tak musi być. 

Zrozumcie, że przerwa z blogiem, nie zależy ode mnie. Po prostu - jak wam tysiąc razy mówiłam - przechodzę ciężki okres i naprawdę nie mam nastroju do pisania "radosnych" opowiadanek, gdzie szczęśliwa Marta robi coś z Jankiem. Mogłabym wam to napisać, ale wtedy by było to naciągane i już nie tak dobre. 

Z kolei ten nastrój co mam tak na mnie oddziałuje, że dostałam weny tylko...innej xd Jakby tak można to określić. Mam po prostu wenę do innej, złej, aczkolwiek ciekawej historii.
Nie wiem czy wasze klimaty, ale zobaczcie, może wam się spodoba: 

Tam występuje już aż 3 youtuberów:
Jaś(jdabrowsky)
Florek(skkf)
Michał(Multi)

Piątka Walecznych(tłumaczenie na polski xd) jest jak najbardziej w moich klimatach. UWIELBIAM pisać takie opowiadania. Oczywiście młodzieżowe też fajnie się pisze, ale jednak...No po prostu najbardziej lubię ten gatunek. 

Może Wam się spodoba - tam rozdziały są dłuższe, ale pojawiają się co tydzień, 
a nie tak jak tu co trzy dni. 

Pamiętajcie, że kocham Was ♥


niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdzial 30

-Ale...Jaś...
-Zerwij z nim. Po co ci on, skoro masz mnie?
-No...nie wiem...nie jestem przekonana...
-Proszę. Zrób to dla mnie-powiedział łapiąc ją za ręce
Chwilę milczeli. Cholera, ona się nad tym zastanawia?!
-Dobrze-powiedziała po chwili-Jak tylko się obudzi to powiem mu, że z nami koniec.


    Czekaj...CO?! Nie, nie! Ona chyba żartuje...żartuje, prawda? Nie może mówić tego na serio...NIE, NIE, NIE, NIE!
-Jasiek?-spytała patrząc na mnie. Kurde. Nie miałem zamkniętych oczu tylko przymrużone, więc zauważyła, że nie śpię...Podeszła do mnie, usiadła na skraju łóżka i pochyliła się nade mną
-Jaaasiek!-krzyknęła potrząsając mną

Otworzyłem oczy. Zobaczyłem nad sobą wystraszoną Oliwię.
-Obudziłeś się w końcu!-westchnęła uśmiechając się-Śnił ci się jakiś koszmar? Bo krzyczałeś...
Nie odpowiedziałem. Dopiero teraz dotarło do mnie co się stało. Sen! To wszystko tylko mi się przyśniło...Odetchnąłem z ulgą.
-Wszystko gra?-spytała Olwika patrząc na mnie podejrzliwie
-Tak, tak-odpowiedziałem szybko, a po chwili uśmiechnąłem się-Po prostu miałem zły sen...
-Rozumiem. Dobra, to ja cię zostawiam samego-mruknęła idąc w stronę drzwi-Inni pacjentci czekają. Poprosić kogoś, żeby do ciebie przyszedł?
Już miałem odpowiedzieć, ale zawahałem się. Z jednej strony chciałbym, żeby była przy mnie, ale z drugiej boję się, że okaże się, że jednak ona czuje coś do Kacpra...
-Hmm?
-Martę-westchnąłem po chwili, a Oliwia tylko się uśmiechnęła i wyszła.


*Perspektywa Marty*

Siedziałam na ławce wgapiając się w moje buty. Zostałam sama, bo inni stwierdzili, że skoro Jasiek śpi to nie ma sensu tu czekać. W sumie nie było. Ale chciałam być blisko niego. Tak po

prostu.
-Hej-usłyszałam, więc podniosłam głowę do góry. Nade mną stała - sądząc po stroju - pielęgniarka-Ty jesteś Marta, prawda?
-Tak, o co chodzi?-zapytałam raptownie wstając. Szczerze to bałam się, że okaże się, że coś się stało z Jasiem.
-Pacjent już się wybudził i poprosił, żeby pani do niego przyszła-powiedziała uśmiechając się.

Niepewnie otworzyłam drzwi od sali Jasia. Po cichu weszłam i podeszłam do jego łóżka. Leżał z zamkniętymi oczami. Chyba spał. Pogłaskałam go i pocałowałam w czoło. Już miałam się odwrócić i wyjść, kiedy złapał mnie za rękę.
-Myślałam, że śpisz-wyszeptałam
-Nie...-mruknął przesuwając się na lewą stronę łóżka-Usiądź.
Posłusznie zajęłam miejsce obok niego.
-Słuchaj...-zaczął niepewnie
-Tak?
Chwilę milczał.
-Czy ciebie coś łączy z Kacprem?-zapytał patrząc mi w oczy.
-Eeee....no...przyjaźń-mruknęłam wzruszając ramionami
-I dlatego go przytuliłaś?
-Przyjaciele się przecież przytulają.
-To samo wytłumaczenie na trzymanie się za ręce?
-Tak. Przyjaciele tak robią-powiedziałam uśmiechając się lekko. Widać, że nad czymś się głęboko zastanawiał.
-A pocałunek?-spytał po chwili. Zamurowało mnie. Kompletnie. Cholera, skąd on wie? Przełknęłam głośno ślinę.
-To raczej nie zalicza się do "przyjacielskich" rzeczy
-Tylko w policzek...-szepnęłam po chwili
-Nie miał prawa cię tknąć-warknął
Momentalnie spoważniałam. Nigdy nie widziałam, żeby Jasiek był tak zły. Zaciskał dłonie w pięści. Oddech miał przyśpieszony. A jak coś mówił to ledwo co wycedzał przez zaciśnięte zęby.
-Jesteś zazdrosny?-wymruczałam pochylając się nad nim
-Pff...Ja?-prychnął udając obojętność, ale za dobrze go znałam. Był.
-Myślę, że jesteś-powiedziałam przygryzając wargę. Jego wzrok skupił się na moich ustach. O tak. Wiedziałam co na niego działa.
-To się mylisz.
-Czyli muszę jeszcze raz poprosić Kacpra, żeby mnie pocałował?-spytałam z kpiącym uśmieszkiem na ustach
-Jak myślisz, że ci pozwolę to...
Nie mógł dokończyć, bo go pocałowałam. Jednak nim zdążył poglębić pocałunek ja już się od niego odsunęłam.
-Jak się przyznasz, że jesteś zazdrosny to dostaniesz więcej-powiedziałam roześmiana
-Szantaż-mruknął lustrując mnie wzrokiem-Po tobie się tego nie spodziewałem.
-Przyznajesz się, czy nie?-spytałam znów pochylając się nad nim i zagryzając wargę
-Przyznaję. W sumie o taki skarb trudno nie być zazdrosnym.
Tym razem ja chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam, bo mnie pocałował.

Kiedy Jaś w końcu wyszedł ze szpitala przyszedł do mnie. Nikogo oprócz nas nie było w domu, więc mogliśmy robić niemalże wszystko. Ja jednak i tak postawiłam na klasyk, czyli oglądanie filmu. Kiedy Jaś buszował w mojej lodówce ja poszłam do salonu, gdzie zostawiłam laptopa.
-Widzę tu czekoladę!-krzyknął radośnie-A nawet dwie! Nie, czekaj... trzy?!
Prychnęłam. No a czym miałam sobie poprawić humor jak był w szpitalu? Wzięłam z kanapy laptopa i powędrowałam do kuchni. Jaś stał przy drzwiach, więc gdy tylko weszłam objął mnie

w pasie.
-Łakomczuch z ciebie-wymruczał mi do ucha, a ja oczywiście musiałam się zarumienić na co on tylko uśmiechnął się i pocałował mnie lekko w usta. Już miałam pogłębić pocałunek, kiedy poczułam w buzi coś

słodkiego.
-Czekaj, czekaj!-krzyknęłam odsuwając się od Jasia-Czy ty jadłeś MOJĄ czekolade?!
Wyraźnie zaznaczyłam to słowo. Moja to moja! Nie jego! Nie miał prawa jej jeść! Ale ten tylko zaczął się śmiać.
-Parę kostek-powiedział rozbawiony, a ja popatrzyłam na stół, gdzie leżała czekolada. A właściwie jej resztki.
-"Parę"?-prychnęłam biorąc do ręki puste opakowanie
-No dobra, dobra. Byłem głodny.
Gdybym miała taki dar jak Bazyliszek Jaś już dawno stałby skamieniały. Jednak moja mina musiała odwzierciedlać moje uczucia, bo chłopak zaczął się śmiać.
-Nie patrz tak na mnie!-krzyknął roześmiany-Wyglądasz jakbyś chciała mnie zamordować!
-Bo chcę-mruknęłam wyrzucając puste opakowanie do kosza. Poczułam jak Jaś przytula się do moich pleców.
-No nie bądź zła...
Prychnęłam. Nie byłam. Po prostu też chciałam zjeść tą czekolade!
-Sam wszystko wrąbałeś i nawet się nie podzeliłeś.
-Przepraszam-wymruczał całując moją szyję-Odkupię ci tą czekolade. A nawet dwie.
-Trzy i będziemy kwita-powiedziałam roześmiana odwracając się w jego stronę.
-Ok, ale jak się ze mną podzielisz.
-Yhym...-mruknęłam zarzucając mu ręce na szyję. Jaś pochylił się i pocałował mnie.

Następne kilka tygodni spędzaliśmy umawiając się do siebie do domu, do kina, na piknik, na zakupy i takie tam sprawy. Byłam najszczęśliwsza na świecie. Myślałam, że tym razem naprawdę już nic złego się nie wydarzy. Niestety, jak wiadomo mój pech jest legendarny...

_____________________________________________________________________

Mordki! <3
Nie zamierzam kończyć bloga! 
Tylko zrobię sobie tymczasową przerwę. 

Podajrze teraz była pierwsza część zawierająca 30 rozdziałów,
a druga część - też zawierająca 30, a może więcej pojawi się po krótkiej przerwie.

Więcej informacji będzie już niedługo w poście na blogu ;*

Dodatkowo zapraszam na bloga Oli


Czytasz? Komentuj!

♥ Dziękuję, że poświęciłaś czas na przeczytanie tego opowiadania  ♥

Zapraszam rowniez na  mojego aska

piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdzial 29

Może poproszę pielęgniarkę, która prowadzi moje łóżko, żeby podjechała tam do nich? W sumie to nie głupi pomysł. Już miałem tak zrobić, kiedy Kacper pochylił się i pocałował Martę w policzek. Otworzyłem szeroko usta i oczy. JAK DO CHOLERY ON ŚMIAŁ?! Dobra! Teraz to już jestem zazdrosny!

    Chciałem krzyknąć, wstać z łóżka, pobiec do nich, zrobić awanturę i...nie wiem co jeszcze. On nie miał prawa jej TKNĄĆ! A co dopiero POCAŁOWAĆ! Od tego jestem ja! Kacper otworzył drzwi, powiedział coś jeszcze do Marty i wyszedł. Tym lepiej dla niego! Bo szczerze nie wiem co bym mu teraz zrobił...Nagle pielęgniarka skręciła w inny korytarz ciągnąc łóżko na którym leżałem. Przez to straciłem Martę z oczu. Cholera. Jeszcze jakiś pielęgniarz się do niej przyklei...


*Perspektywa Marty*

Stałam jak słup soli wpatrzona w drzwi. Szczerze to nie wiedziałam co zrobić. Dobra, ustaliłam z Kacprem, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Pogadaliśmy trochę. Fajnie. Ale to, że pocałował mnie na pożegnanie...W sumie tylko w policzek. Marta, ty też dałaś Adamowi takiego "przyjacielskiego" buziaka. Nie ma co się przejmować. Nie ma...Więc czemu do cholery to sobie powtarzasz?!


*Perspektywa Jasia*

W końcu znaleźliśmy się w mojej sali. Pielęgniarka szukała czegoś po półkach, a ja rozmyślałem nad Kacprem i Martą.
-Cholera-mruknąłem powtarzając dzisiaj to słowo nie wiem już który raz
-Co się stało?-spytała pielęgniarka odwracając się do mnie. Boże, powiedziałem to na głos?
-Ekhem...Nic...
-Napewno?-zapytała podchodząc do mnie i kładąc rękę na moim czole
-Tak, tak. Dobrze się czuję-powiedziałem odpychając jej rękę i uśmiechając się lekko
-To o co chodzi? No mów, widzę, że coś nie tak-mruknęła roześmiana siadając na skraju łóżka
-Yyy...Sprawy osobiste...
-I napewno nie chcesz o tym pogadać?
W sumie? Czy chce? No nie wiem. Spojrzałem na nią. Teraz dopiero mogłem się jej przyjrzeć. Muszę przyznać, że była śliczna. Średniej wielkości oczy, zielone, ale pomieszane z szarością i błękitem. Pod nimi dość duży nosek i podłużne, pełne usta. Pulchne policzki, lecz to tylko dodawało jej urody. Miała okrągłą twarz na którą opadały kosmyki jej jasnobrązowych włosów.
-Halo? Ziemia do Jasia!-powiedziała uśmiechając się i wtedy zobaczyłem też, że miała aparat na zębach.
-Przepraszam, zamyśli...Skąd wiesz jak się nazywam?
-Pielęgniarka powinna znać swojego pacjenta, nie?-mruknęła roześmiana
-Aaa no tak. Ale może chociaż mogę się dowiedzieć jak ty masz na imie?
-Oliwka
-Ładnie-mruknąłem uśmiechając się na co się zarumieniła
-Dziękuję...więc może powiesz mi w czym problem?
Westchnąłem. No tak. Problem. W postaci Kacpra, który przykleił się do Marty. Streściłem Oliwce co się stało.
-Yhym...
-I co o tym sądzisz?-spytałem patrząc na nią wyczekująco. Miała inny punkt widzenia, więc mogła inaczej to zrozumieć.
-Szczerze?
Pokiwałem głową.
-Nie wiem co o tym sądzić. Najważniejsze to zapytać się tej twojej dziewczyny co się stało. Wiesz, przytulenie czy złapanie za ręce to nic wielkiego...
-A buziak?-przerwałem jej
-Musisz się spytać swojej dziewczyny-mruknęła wstając z łóżka-Czasem jakaś sytuacja może być zupełnie inna niż się wydaje. Przecież nie wiesz czy ona sie na to zgodziła. Może ją tym całusem zaskoczył...
-Taa, napewno-mruknąłem przewracając oczami-Tak czy siak dziękuję za radę.
-Nie ma sprawy-powiedziała uśmiechając się i sięgając po tabletki dla mnie-Weź je i popij wodą.
Posłusznie to zrobiłem.
-Grzeczny chłopczyk.
Prychnąłem, ale wtedy zakręciło mi się w głowie.
-Ymm-wymruczałem tylko, a Oliwia szybko do mnie podbiegła
-Połóż się, nie siedź. Po tych lekach możesz źle się poczuć...
Zamknąłem oczy i po chwili zasnąłem.

Usłyszałem jakieś głosy. Otworzyłem lekko oczy, żeby zobaczyć co się dzieje. Przed moim łóżkiem stała Marta. Już chciałem coś do niej powiedzieć, kiedy zobaczyłem, że stoi obok niej Kacper. Cholera, ten to się nigdy od niej nie odklei! O czymś gadali, więc przymrużyłem oczy udając, że śpię i zacząłem nasłuchiwać.
-Ale...Marta...-szeptał Kacper
-Odwal się ode mnie!-krzyknęła nagle
-Cii, nie tak głośno, bo Jaśka obudzisz...
-Kacper...zrozum...-zaczęła szeptać-Ja...
Nie mogła dokończyć, bo ją pocałował. Cholera! Co on sobie kurwa wyobraża?! Już miałem wstać i "wytłumaczyć" mu parę spraw, ale się od siebie odsuneli.
-Martuniu...
TYLKO JA MOGĘ TAK DO NIEJ MÓWIĆ!
-Kocham cię...
-Ale...Kacper...ja jestem z Jasiem...
-Wiem, że ty czujesz do mnie to samo....
-Nie...
-Oszukujesz mnie
Westchnęła.
-Ale...Jaś...
-Zerwij z nim. Po co ci on, skoro masz mnie?
-No...nie wiem...nie jestem przekonana...
-Proszę. Zrób to dla mnie-powiedział łapiąc ją za ręce
Chwilę milczeli. Cholera, ona się nad tym zastanawia?!
-Dobrze-powiedziała po chwili-Jak tylko się obudzi to powiem mu, że z nami koniec.
_____________________________________________________________________

Nie jest krótki, jeej! xd 
Wybaczcie, mordki, że o 11, a nie o 10,
ale o 10 dopiero wstałam :C

Wiem, zabijecie mnie za ten rozdział <3


Czytasz? Komentuj!

♥ Dziękuję, że poświęciłaś czas na przeczytanie tego opowiadania  ♥

Zapraszam rowniez na  mojego aska

środa, 1 kwietnia 2015

Rozdzial 29? Prima Aprilis!

Może poproszę pielęgniarkę, która prowadzi moje łóżko, żeby podjechała tam do nich? W sumie to nie głupi pomysł. Już miałem tak zrobić, kiedy Kacper pochylił się i pocałował Martę w policzek. Otworzyłem szeroko usta i oczy. JAK DO CHOLERY ON ŚMIAŁ?! Dobra! Teraz to już jestem zazdrosny!

   Aaa! Mordki myślały, że znajdą tu rozdział? Nie! Hłe hłe hłe. Jestem zła :3 
Z okazji Prima Aprillis - tak, wiem, że jest późno, ale cicho xd - macie taki rozdział ♥ Nie martwcie się, jutro w tym miejscu się on pojawi.... 


KOCHAM WAS :D

wtorek, 31 marca 2015

Rozdzial 28

-A o co chodzi z tym tatą?
Zacisnęła mocno powieki, a z jej oczu znowu pociekło kilka łez.
-To dość długa historia...
-Zamieniam się w słuch-powiedziałem łapiąc ją za rękę.


   Chwile trwaliśmy w krępującej ciszy.
-Widzisz...-zaczęła w końcu, a jej oczy zaszkliły się od łez-Bo...mój tata...
-Nie musisz mi tego mówić-powiedziałem całując ją w czoło i przytulając-Potem mi wytłumaczysz.
Widziałem jak jej ciężko. Widocznie był to trudny temat. Nie śpieszy mi sie. Powie o nim, kiedy bedzie chciała.
-Dziękuję-szepnęła mocniej mnie przytulając. Uśmiechnąłem się lekko. Moja mała, kochana Marta. Trwaliśmy w uścisku kilka minut.

W końcu odsunęła się ode mnie. Już miałem coś powiedzieć, ale pocałowała mnie. Nie powiem, spodobało mi się to. Złapałem ją w talii, żeby mi nie uciekła. Delikatny pocałunek zmienił się w namiętny, pełny pożądania. Cholera, czemu musimy być teraz w szpitalu? Zjechałem rękoma na jej pośladki na co ona zamruczała cichutko.
-Ekhem...
Marta momentalnie odsunęła się ode mnie i odwróciła się. W drzwiach stał Kacper.
-Jak się czujesz?-zapytał podchodząc do łóżka na którym leżałem
-Nawet-mruknąłem patrząc na niego niezadowolony. Musiał nam przeszkodzić, po prostu musiał! Jakby nie mógł zostać jeszcze chwili na tym cholernym korytarzu!
-Gdy wy sobie "rozmawialiście"-powiedział z lekkim sarkazmem odwracając się do Marty-ja wróciłem do domu. Chciałem się położyć, ale zobaczyłem na moim łóżku telefon. Pewnie jak spałaś ci wypadł.
Otworzyłem szerzej oczy. Moment, moment! Jak to "gdy spałaś"?! Jak to "na moim łóżku"?!
-Och, dziękuję-powiedziała biorąc telefon i przytulając się do Kacpra. Do szeroko otwartych oczu dołączyły usta. Kurde! Spałem 5 dni! Tylko pięć, cholernych dni! A ci już się musieli do siebie bardziej zbliżyć!

Wydawało mi się, że minęła wieczność zanim się od siebie odsuneli. Najchętniej teraz przywaliłbym Kacprowi w ryj tłumacząc, że to moja dziewczyna i tylko JA mogę ją przytulać! Niestety, takie przedstawienie raczej nie sposobałoby się Marcie. Pewnie by pomyślała, że jestem zazdrosny...pff! Ja? Zazdrosny? Nie, nie, nie. To się wydaje tak głupie...Nagle do sali weszła pielęgniarka mówiąc, że musi zabrać pacjenta na badania wstępne. Świetnie! Zostawi ich sam na sam! Niestety, nim zdołałem coś powiedzieć kobieta złapała za łóżko na którym leżałem i pociągnęła je w stronę drzwi. Ostatnie co zobaczyłem to Marta trzymająca za rękę Kacpra. Pięknie. Lepiej być nie mogło!


*Perspektywa Marty*

Gdy Jaś wyjeżdżał prowadzony przez pielęgniarkę Kacper złapał mnie za rękę. W pierwszej chwili chciałam się wyrwać, ale trzymał moją dłoń za mocno. Kiedy Janek już wyjechał pociągnął mnie za rękę wyprowadzając z sali. Na korytarzu była Natalia z Adamem i parę pielęgniarek. Kacper w końcu puścił moją dłoń.

Uśmiechnęłam się lekko, bo zobaczyłam w oddali mamę Janka. Podbiegłam do niej i ją przytuliłam. Kiedy jej syn był w śpiączce bardzo się do siebie zbliżyłyśmy. Natalia po kilku sekundach dołączyła się do naszego uścisku. Adam zaczął rozmawiać z Kacprem, a my we trójkę usiadłyśmy na ławce i rozmawiałyśmy o babskich sprawach.

Po jakiś piętnastu minutach mama Janka poszła do toalety. Adam wykorzystując sytuacje zaczął się kleić do Natali. Słodka z nich para. Kacper podszedł do mnie i powiedział, że musimy porozmawiać. Złapałam go za ręce i poprowadziłam na drugi koniec korytarza tuż. Staneliśmy tuż przy drzwiach wejściowych.
-Dobrze, to o co chodzi?-spytałam
Na początku Kacper się wykręcał, ale w końcu coś tam wymamrotał. O ile dobrze zrozumiałam to mu się podobam. Przełknęłam głośno ślinę. Cholera, jak mu to wyjaśnić, żeby go nie zranić?
-Widzisz...ale...ja ciebie tylko lubię. Wiesz...traktuję jak kumpla.
-Wiem, ale...
-Nic do ciebie nie czuję-przerwałam mu-Jestem z Jasiem i jego kocham...
Od razu zauważyłam, że posmutniał.
-Przepraszam....Nie chciałam cię ranić, ale nie chcę ci robić też złudnej nadziei.
Westchnął.
-Nie, to ja przepraszam.
-Nie masz za co...I tak zasługujesz na kogoś lepszego niż ja.
-A gdzie ja znajdę kogoś takiego jak ty?
-Nie martw się. Jeszcze znajdziesz tę jedyną-mruknęłam puszczając mu oczko
-Pewnie masz rację-powiedział uśmiechając się-Ale...możemy być przyjaciółmi?
-Oczywiście-odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech. Naprawdę bardzo go lubiłam.


*Perspektywa Jasia*

Nie wiem ile te badania trwały, ale o wiele za długo! Marta i Kacper sam na sam to nienajlepsze połączenie. Niedługo będę mógł stać o własnych siłach na nogach. Wtedy pierwsze co zrobię to pójdę do Kacpra i wytłumaczę mu parę spraw. Pierwsze primo Marta jest MOJĄ dziewczyną. Drugie primo tylko JA mogę ją dotykać. Trzecie pri...przerwałem, gdy zobaczyłem ich razem przy drzwiach wyjściowych. Kacper trzymał ją za ręce. Dobra, właściwie teraz możemy wyjaśnić sobie parę spraw. Drugie primo trzeba mu pewnie będzie powtórzyć kilka razy. Ale trudno. Powtórzę nawet miliard razy jeśli trzeba. Może poproszę pielęgniarkę, która prowadzi moje łóżko, żeby podjechała tam do nich? W sumie to nie głupi pomysł. Już miałem tak zrobić, kiedy Kacper pochylił się i pocałował Martę w policzek. Otworzyłem szeroko usta i oczy. JAK DO CHOLERY ON ŚMIAŁ?! Dobra! Teraz to już jestem zazdrosny!

_____________________________________________________________________

Jest dość krótki,
ale było tyle wrażeń, że długość powinna mi być darowana xd

Wiem, że ostatnio dodaję rzadziej.
Po prostu mam ostatnio gorsze dni.
Nawet, żeby napisać ten rozdział musiałam się wziąć w garść,
bo kompletnie nie miałam ochoty, żeby go napisać.

Mam nadzieję, mordki, że rozumiecie.


Czytasz? Komentuj!

♥ Dziękuję, że poświęciłaś czas na przeczytanie tego opowiadania  ♥

Zapraszam rowniez na  mojego aska

niedziela, 29 marca 2015

Rozdzial 27

-Natalia dzwoniła...
-Yhym...
-Nie odbierasz od niej telefonów...
-Yhym...
-Jaś się obudził...
Momentalnie otworzyłam oczy.


   Wybudził się?! Boże, czy to sen? Uszczypnęłam się. Nie! Obudził się! Szybko wstałam z łóżka.
-Jedziemy!


*Perspektywa Jasia*

Odpowiadałem na pytania zadane mi przez lekarza. Nie wiedziałem dokładnie co się działo. Kilka minut temu obudziłem się, a przy moim łóżku siedziała Natalia. No tak nie dokońca moim - szpitalnym. Zapytałem jej co się stało, ale ta wrzasnęła tylko radośnie, że się obudziłem i że zawoła doktora. Po czym lekarz przyszedł, a ta zadzwoniła gdzieś i wyszła z sali. I teraz leżę i odpowiadam na pytania doktora - jak się czuje, co mnie boli, czy pamiętam kim jestem itd.
-Przepraszam-przerwałem w końcu lekarzowi-Co się właściwie stało?
-Miałeś wypadek samochodowy. Obrażenia niewielkie, ale za to zapadłeś w śpiączke-odezwała się pielęgniarka, która stała niedaleko. Otworzyłem szeroko oczy. Śpiączke?! Cholera...
-Ile spałem?-spytałem szybko
-Niedługo, wręcz bardzo krótko. Masz szczęście-mruknął doktor uśmiechając się do mnie
-A dokładniej?-jęknąłem, bo nadal nie znałem odpowiedzi. Dla jednego krótko to parę dni, a dla drugiego kilka lat...
-5 dni-powiedziała pielęgniarka podając mi jakieś tabletki i szklankę z wodą. Posłusznie połknąłem i popiłem. Kilka dni...To nie tak dużo...I nagle do sali weszła Natalia.
-Dobrze, to my was zostawiamy-powiedział doktor-Niedługo przyjdziemy, żeby zrobić wstępne badania
Ledwo co wyszli, a Natalia już się do mnie przytuliła.
-Nawet nie wiesz jak się ciesze-powiedziała ze łzami w oczach, a ja się do niej uśmiechnąłem.
-Jest ktoś jeszcze?-spytałem mając na myśli kogoś z rodziny czy znajomych
-Nie, ale Martę i twoich rodziców juz powiadomiłam. Zaraz przyjadą. Bardzo się o ciebie martwiliśmy. Ja przychodziłam zwykle do ciebie rano, a rodzice jak tylko znaleźli wolną chwilę.
Zabolało mnie to, że nic nie wspomniała o Marcie. W sumie pewnie za sobą nie przepadają, ale...to moja dziewczyna. Więc chyba mam prawo wiedzieć co u niej, nie?
-A Marta?-spytałem po chwili, a wtedy Natalia raptownie wciągnęła powietrze
-Ona najbardziej to przeżywała...Cały czas płakała, mało spała i jadła, a przychodziła do ciebie codziennie. I zawsze przesiadywała tutaj przynajmniej z cztery godziny.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Serce mi się ściskało na myśl o bólu jaki musiała przeżywać. Cholernie mi jej teraz brakowało.
-Za ile będzie?-spytałem szybko
-Z tego co wiem to za kilka minut...


*Perspektywa Marty*

Jechaliśmy samochodem. Niby krótka trasa, ale chciałam być już, w tej chwili przy Jasiu. Całą drogę kazałam Kacprowi przyśpieszyć. No przepraszam, ale włóczył się strasznie.
-Kobieto, nie mogę szybciej!-krzyknął stając na czerwonym świetle-Przekroczyłem już prędkość naddźwiękową!
-Nie przesadzajmy...
-"Nie przesadzajmy"?! Wiesz ile mandatów będę musiał zapłacić?! Zrobiło nam zdjęcia już chyba z pięćset fotoradarów!
-Trudno! Musimy być tam jak najszybciej!
-Dobrze, to popatrz w prawo! Widzisz?! Szpital! Dwie minuty i będziemy!
-Ale...
-Przestań już marudzić!-krzyknął, a ja zamilkłam. Szczerze to chciało mi się śmiać. Jaki wkurzony, że baba go pośpiesza...pff...Komuś się tu chyba zbliża okres.

Gdy tylko wysiadłam z tego przeklętego auta pobiegłam prosto do drzwi. Przebiegłam przez kilka korytarzy potrącając przy tym mase ludzi. Chciałam być jak najszybciej przy nim i tylko to się liczyło. Szybko otworzyłam drzwi od sali Jasia. Natalia stała nad łóżkiem, a na nim... Boże, obudził się! Podbiegłam do niego, a on, gdy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się.
-Mar...
Nie zdążył powiedzieć dalej, bo oberwał ode mnie siarczysty policzek, po czym się rozpłakałam.
-To...ja was możę zostawię samych-mruknęła Natalia i skierowała się do wyjścia
-Kochanie, nie płacz...-zaczął mnie uspokajać Jaś, a ja przytuliłam się do niego.
-Tak bardzo mi cie brakowało-wyszeptałam powoli powstrzymując płacz
-To czemu oberwałem z plaskacza?-zapytał rozbawiony
-Bo jechałeś po pijaku samochodem!-krzyknęłam momentalnie się prostując-Mogłeś umrzeć! Rozumiesz?! Wiesz co bym wtedy...
Nie dokończyłam, bo znowu się rozpłakałam.
-Cii, misiu, nie płacz-powiedział Jaś przytulając mnie-Przepraszam. Jestem idiotą. Nie powinie...
Przerwał, bo go pocałowałam. Delikatnie przejechałam języczkiem po jego dolnej wardze na co on odpowiedział tym samym. W końcu zabrakło nam tchu. Odsuneliśmy się od siebie i zaczeliśmy szybko łapać powietrze.

-Boże, tak bardzo cię kocham-wymruczał Jaś całując mnie po szyi. Jego ręka wylądowała na moim udzie. Już miałam ją zepchnąć, kiedy Jaś pocałował mnie. Ale wcale nie delikatnie, lecz namiętnie. Czuć było w tym pocałunku taką tęsknote...no po prostu...nie do opisania...Jego ręka powędrowała wyżej, aż do zapięcia przy moich spodniach. Już miał odsunąć suwak, ale odepchnęłam jego dłoń.
-Jasiek, co ty wyprawiasz?-zapytałam odsuwając się od niego
-Prze...przepraszam-wyjąkał po chwili-Poniosło mnie
-Troszkę-mruknęłam, a moją uwagę przykuło wybrzuszenie w jego spodniach. Jaś widząc, że tam patrzę zmieszany zakrył się kołdrą.
-Kocham cię-powiedział po chwili łapiąc mnie za rękę
-I nigdy mnie już nie zostawisz?-zapytałam patrząc mu w oczy
-Nigdy-mruknął patrząc na moje usta, które instynktownie oblizałam. Po chwili przybliżył się do mnie. Delikatnie musnęłam jego usta moimi. Już Jaś miał pogłębić pocałunek, kiedy do sali wbiegła moja mama.
-Marta!-krzyknęła podbiegnając i przytulając mnie. Przełknęłam głośno śline. Cholera. Mam przechlapane.
-Mmamo-wyjąkałam
-Jak ja się o ciebie martwiłam! Gdzieś ty polazła?!
-Napewno nie do naszego domu w którym nie jestem mile widziana-mruknęłam sarkastycznie
-Kochanie...-zaczęła moja mama, ale ja odsunęłam się od niej
-Nie mów tak do mnie! Przeszkadzam ci to się przeprowadzę! Szczęśliwa?! A teraz daj mi spokój!
-Ale...
-Nie obchodzi cię nic poza tym, żeby tobie dobrze było! Tak samo było z tatą!-krzyknęłam, ale widząc minę mamy momentalnie pożałowałam tych słów-Nie...nie chciałam tego powiedzieć
-Nie. Chciałaś. Masz rację. Przepraszam-powiedziała cicho i skierowała się w stronę wyjścia. Kiedy usłyszałam zamykające się drzwi łzy same zaczęły napływać mi do oczu. Cholera...
-Marta...-zaczął Jaś, a ja tylko przytuliłam do niego. Łzy coraz szybciej spływały mi z oczu. Cholera, cholera, cholera!


*Perspektywa Jasia*

Za bardzo nie wiedziałem co robić. Nie wiedziałem jak mogę ją pocieszyć. Czułem jak mój rękaw staje się coraz bardziej mokry od jej łez. Zacząłem delikatnie głaskać ją po plecach.
-Misiu, nie płacz...-wyszeptałem jej do ucha
-Łatwo ci mówić...-powiedziała przez łzy. Zamilkłem. W sumie co mogłem odpowiedzieć? Jak ją niby pocieszyć? Nawet nie wiedziałem jaki jest powód kłótni...
-O co poszło?-spytałem, gdy już trochę się uspokoiła
-Nieważne...
-Ważne-powiedziałem wycierając jej łzy na co lekko się uśmiechnęła
-Po prostu siedziałam u ciebie do późna, a ona przyjechała i kazała mi wracać. Pokłóciłyśmy się i wybiegłam ze szpitala...
-A o co chodzi z tym tatą?
Zacisnęła mocno powieki, a z jej oczu znowu pociekło kilka łez.
-To dość długa historia...
-Zamieniam się w słuch-powiedziałem łapiąc ją za rękę.

_____________________________________________________________________

Chciałam, żeby był dłuższy. Chciałam.
Bo moja kochana Olwika mi przeszkadzała. 
I nie dałam rady. 
Wybaczcie xd 
Jakby co wszystko jej wina :'D


Czytasz? Komentuj!

♥ Dziękuję, że poświęciłaś czas na przeczytanie tego opowiadania  ♥

Zapraszam rowniez na  mojego aska

sobota, 28 marca 2015

Rozdzial 26

W końcu lekko się ode mnie odsunęła i podniosła głowę do góry. Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Lekko się pochyliłem, a nasze usta już prawie się styknęły...

    Nie odsunęła się, więc to było dla mnie jak pozwolenie. Lekko musnąłem jej usta. Już miałem pogłębić pocałunek, ale się odsunęła.
-Co ty wyprawiasz?-krzyknęła patrząc na mnie zdziwiona
-Prze...przepraszam-wyjąkałem
Chwile staliśmy w ciszy.
-Emm...Nic się nie stało-odezwała się w końcu-Po prostu...wiesz...jestem z Jasiem...
-Wiem, przepraszam-westchnąłem
-To...idziemy?-spytała po chwili lekko się uśmiechając
-Pewnie-odpowiedziałem odwzajemniając uśmiech

Przez całą drogę szliśmy w ciszy. W końcu znaleźliśmy się pod moim domem. Niezdążyłem nawet wyciągnąć kluczy, a drzwi już się otworzyły
-Masz piwo?-zapytał Adrian, a po chwili zabrał zgrzewkę z mojej dłoni-W końcu! Ile można czekać!
Po czym wszedł do środka zostawiając drzwi otwarte. Westchnąłem patrząc w stronę Marty. Uśmiechała się.
-Widzę, że masz gości-mruknęła roześmiana
-Eee...no...-mówiłem zmieszany-Mam nadzieję, że to ci nie przeszkadza. I tak zaraz sobie pójdą.


*Perspektywa Marty*

-Nie no. Rozumiem. Nie przeszkadza mi to...-powiedziałam uśmiechając się-Jeszcze raz dziękuję, że mogę tu przenocować.
-Nie ma sprawy-mruknął też się uśmiechając, a po chwili pokazał na drzwi-Panie przodem.
Roześmiana weszłam przez próg i pierwsze co zobaczyłam to wszędzie porozrzucane jakieś butelki, opakowania, papiery i ubrania.
-Eee...Przepraszam za chlew...-powiedział Kacper wchodząc za mną-Jak było więcej chłopaków to trochę...nabałaganili...
-Spoko-mruknęłam idąc korytarzem-Gdzie jest łazienka?
-Chodź...

Przeszliśmy przez drzwi prosto do salonu. Na kanapie siedział jakiś chłopak oglądający telewizję. Nie widziałam jego twarzy, bo szliśmy za nim.
-Adrian? To ty?-zapytał odwracając się w naszym kierunku-O, Kacper. Masz pi...
Przerwał, gdy zobaczył mnie. Powiem szczerze, że ja też byłam zaskoczona.
-Marta? A co ty tu robisz?
-Właśnie miałam cię spytać o to samo-mruknęłam patrząc na Maćka.
-Jak widzisz siedzę. A ty?
-Stoję.
-Ale o tej porze? I to tutaj?
-To i tak już chyba moja sprawa, nie?
-No mi możesz powiedzieć-powiedział roześmiany
-I potem powtórzysz to swoim kumplom? Tak jak z innymi moimi tajemnicami?-mruknęłam z kpiną w głosie. Tak, był dla mnie jak brat. Był. Bo już nie jest. Od pamiętnej imprezy na której się upiłam przez nakłanianie Bartka, ktory dobijał mnie mówieniem o Jasiu. A skąd o nim wiedział? Oczywiście Maciek mu powiedział.
-Co...?-zapytał zaskoczony
-Czyli się znacie?-przerwał nam konwersację Kacper
-Tak, ze szkoły-mruknęłam patrząc w bok w stronę drzwi-To tam jest łazienka?
-Tak-odpowiedział gospodarz, a ja momentalnie ruszyłam w jej stronę. Już dzisiaj miałam jedną kłótnię i nie chcę następnej. Co prawda jest różnica między kłóceniem się z mamą i z kolegą. Ale dla mnie to i tak było trudne. Kłócić się z osobą, której ufam. A przynajmniej ufałam jak w przypadku Maćka.

Niestety, nie mogłam przesiedzieć w toalecie całej nocy. Po kilku minutach wyszłam z łazienki. Trójka chłopaków siedziała na kanapie z piwami w rękach i oglądali mecz. Przysiadłam się do nich. Akurat piłkę nożną lubię oglądać, choć chyba już o tym wspomniałam. Kacper popatrzył w moją stronę.
-Eeee...jak nie chcesz oglądać meczu, to możesz pójść do mnie do pokoju, gdzie mam telewizor-powiedział po chwili
-Nie, nie-zaprzeczyłam szybko-Mogę pooglądać....
-No dobra...

Jednak po piętnastu minutach zaczęłam ziewać.
-Idź spać do mojego pokoju, bo zaraz nam tu zaśniesz-mruknął Kacper
-Nie...
-Już zaraz będzie trzecia-wtrącił się Maciek-Albo pójdziesz sama, albo cię zaniosę
Uśmiechnęłam się na jego słowa. I dlatego nazywałam go bratem. Bo był taki kochany, opiekuńczy...Stop! Marta, ten człowiek mówił wszystkim twoje sekrety. Nie jest godny zaufania.
-Dobra, widzę, że sama się nie podniesiesz-mruknął Maciek wstając z kanapy
-Czekaj, co ty rob...
Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć już byłam w jego ramionach. W kilka sekund zaniósł mnie do pokoju Kacpra i położył na łóżku.
-Nie jestem śpiąca-wymruczałam, ale on tylko przykrył mnie kołdrą.
-Słodkich snów-powiedział i skierował się w stronę drzwi
-Maciek...-zaczęłam, a on momentalnie się odwrócił
-Więc?
-Przytulisz się do mnie?
-Mam tam mecz-mruknął roześmiany
-Aha...-powiedziałam cichutko i odwróciłam się na bok. Szkoda...Nagle poczułam jak przytula się do moich pleców.
-Wiem, że coś jest nie tak. Jesteś rozdrażniona, przygnębiona, wszystko ci obojętne...co się stało?
Mała łza spłynęła po moim policzku. Wszystko mi się przypomniało. Wypadek i śpiączka Jasia, nieprzespane noce, kłótnia z mamą...

Nawet nie zauważyłam, a już wszystko mu opowiedziałam.
-Boże...to....straszne-powiedział przytulając mnie mocniej. Od razu zrobiło mi się lepiej. Tylko oczywiście wtedy musiał uaktywnić się mój rozum. Cholera. Marta, przecież ty....ten człowiek...
-Po cholere ja ci to w ogóle mówiłam?-spytałam odpychając go od siebie
-Cco?-wyjąkał zszokowany
-Przecież i tak zaraz wszystkim to rozgadasz-prychnęłam odwracając się do niego plecami
-O czym ty mówisz?
Zamilkłam. Łzy same spływały mi z oczu. Cholera, Marta! Weź się w garść! Co z tego, że człowiek, któremu ufałaś bezgranicznie okazał się fałszywym dupkiem...No tak. Te pocieszenie w moim wykonaniu...
-Ej, nie płacz-powiedział Maciek wycierając moje łzy
-Zabierz te łapy
-O co ci chodzi? Co ja zrobiłem?
-A może przypomnisz sobie, że mówiłeś wszystkim o moich problemach?!-wykrzyczałam nagle-Ufałam ci, myślałam, że trzymasz to w sekrecie, ale ty niee! Musiałeś porozpowia...
-Opanuj się, kobieto!-krzyknął przerwając mi-Nikomu nie mówiłem nic o twoich sprawach! Przysięgam!
-A Bartek wiedział o Jasiu. Powiedział, że im opowiadałeś o mojej nieudanej miłości.
-Cholera...-syknął odwracając głowę w bok
-Oooo, widzę, że jednak coś ci się przypomniało-powiedziałam z doskonale wyczuwalną kpiną w głosie
-Słuchaj. To nie było tak...
-A niby jak?-mruknęłam
-Rozmawiałem z Polą o Jasiu i nagle Bartek podszedł i zapytał się czy gramy...Nie wiem, może słyszał, może podsłuchiwał, ja się w to nie mieszam, ale naprawdę....nikomu nie mówiłem
-Nie wierzę Ci
Oczy Maćka momentalnie się rozszerzyły.
-Co? Ale...
-Wyjdź.
-Marta...
-Wyjdź!
-Słuchać was w całym domu-mruknął Kacper, który nagle się pojawił się w drzwiach
-Przepraszamy. A teraz wyjdźcie stąd, bo chce iść spać.
Oczywiście Maciek jak to on jeszcze się sprzeciwiał, ale w końcu Kacper wyciągnął go z pokoju. Popłakałam jeszcze przez chwilę, po czym wykończona zasnęłam...

Ktoś zaczął mną potrząsać. Otworzyłam lekko oczy i zobaczyłam nad sobą Kacpra.
-Obudziłaś się w końcu!
-Która godzina?-powiedziałam nieprzytomna
-Zaraz będzie jedenasta...
-Budzić mnie tak bladym świtem-mruknęłam zamykając oczy i przekręcając się na drugi bok
-Marta! Boże, jaki z ciebie śpioch!
-Trudno...Daj mi spać...
-Natalia dzwoniła...
-Yhym...
-Nie odbierasz od niej telefonów...
-Yhym...
-Jaś się obudził...
Momentalnie otworzyłam oczy.

_____________________________________________________________________

Nie jest jakoś mega, mega długi,
no ale krótki też nie jest, nie? ;*

Nooo, powiem szczerze, że jest dość długi
A ten kto powie, że nie...

Chciałam Was jeszcze przeprosić za to, 
że ostatnio rozdziały są co dwa dni,
ale mam zabiegane całe dnie i ledwo co wyrabiam się z pisaniem.

I jeszcze chcę BAAARDZO podziękować, 
będzie stuknęło już 30 tysięcy wyświetleń!
Dziękuję, kochaneeeee! <3


Czytasz? Komentuj!

♥ Dziękuję, że poświęciłaś czas na przeczytanie tego opowiadania  ♥

Zapraszam rowniez na  mojego aska

czwartek, 26 marca 2015

Rozdzial 25

Oddychałam szybko jakbym właśnie przebiegła na jakimś wyścigu. To był straszny koszmar...Ale na szczęście to tylko sen. Wstałam powoli z ławki i podeszłam do szyby dzielącej korytarz od sali Jasia. Moje oczy momentalnie się rozszerzyły. Łóżko było...puste.

   Stałam jak ten słup soli i patrzyłam na tą sale. Zamrugałam szybko pare razy, czy aby mi sie tylko nie zdaje. Nie! Łóżko było puste. Gdzie on do cholery jest?! A jak to wydarzyło się naprawdę i to nie był tylko sen...O boże...Zobaczyłam przechodzącego lekarza i szybko do niego podbiegłam.
-Gdzie on jest?!-wykrzyczałam
-Proszę się uspokoić-powiedział zaskoczony doktor-O kogo pani chodzi?
-Jak to o kogo? O Jana Dąbrowskiego! Był w tamtej sali-jęknęłam pokazując w kierunku pustego łóżka
-Ahhh...Ten pacjent został przeniesiony dwie godziny temu.
Odetchnęłam z ulgą.
-Boże...przepraszam...po prostu jak zobaczyłam...
-Rozumiem-przerwał mi lekarz-Zaprowadzić panią do jego sali? Teraz będzie można już go odwiedzić

Niepewnie otworzyłam drzwi, które wskazał mi doktor. Rozejrzałam się po sali. Trzy łóżka, ale tylko dwa zajęte. Na pierwszym leżała jakaś dziewczyna, drugie było puste, a ostatnie...Niemal pobiegłam do Jasia. Stanęłam nad nim i popatrzyłam na niego. Był taki blady...Łza mimowolnie spłynęła po policzku. Czemu los tak mnie każe? Co ja zrobiłam? Pochyliłam się nad Jasiem i pocałowałam go w czoło. Ukażcie mnie, a nie jego...
-Marta?-usłyszałam i momentalnie się odwróciłam
-Mamo...-zaczęłam, ale ona już zdążyła do mnie podejść i mnie przytulić. Trwałyśmy w uścisku kilka minut, ale w końcu odsunęłyśmy się od siebie.
-Kochanie, zaraz będzie północ. Chodź, wracajmy do domu
-Ale Jaś...
-Nic mu się nie stanie, jest pod opieką lekarzy.
-Ale...chce jeszcze przy nim trochę pobyć.
-Wiem, ale już jest późno...
-Spałam już. Prawie pięć godzin.
-To za mało.
-Jak dla mnie w sam raz. Ewentualnie znowu się zdrzemnę, ale chce być przy nim.
-Marta. Wracamy do domu. Chodź-powiedziała rozgniewana
-Nigdzie nie idę-mruknęłam siadając na krześle obok łóżka Jasia
-To nie była prośba. Gdy ci coś każe to to wykonujesz
-Co, przepraszam?
-To co słyszałaś. Idziemy.
-Chyba już jestem dorosła i mogę decydować o własnym życiu?!-krzyknęłam wstając
-Ale póki mieszkasz ze mną pod jednym dachem masz się mnie słuchać!
-Dobrze, to się wyprowadzę i nie będziesz mnie więcej widzieć!-krzyknęłam ze łzami w oczach i wybiegłam z sali. Słyszałam jak moja mama mnie woła, ale dla mnie nie miało to znaczenia. Biegłam przez korytarze nie zważając na krzyki oburzenia pielęgniarek. Nie zatrzymałam się nawet wtedy gdy przez przypadek potrąciłam jakiegoś lekarza. Wybiegłam ze szpitala i rozejrzałam się szybko. W tym samym czasie usłyszałam wołanie mamy. Cholera, też już wyszła. Pobiegłam jakąś alejką uciekając jak najdalej od niej.

Biegłam tak chyba z pół godziny. W końcu się zatrzymałam, bo zabrakło mi tchu. Chyba już ją zgubiłam. A raczej napewno. Która w ogóle godzina? Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Pierwsze co zobaczyłam to 36 nieodebrane połączenia od mojej mamy. Dobra tam. Spojrzałam na godzine i momentalnie otworzyłam szerzej oczy. Zaraz będzie druga nad ranem. Podniosłam głowę i rozejrzałam się. Cholera...gdzie ja jestem? No tak. Zgubiłam się. Świetnie. Uklękłam na ziemi i oparłam głowę o mur.


*Perspektywa Kacpra*

-Zachciało im się pić-mruknąłem pod nosem sięgając po puszki z piwem. Rodzice wyjechali na kilka dni w sprawach służbowych, więc zaprosiłem paru kumpli. Czterech wyszło koło północy, więc zostało nas tylko trzech. Ja, Adrian i jakiś jego kolega. Tylko, że oczywiście kto musiał w środku nocy wyskakiwać po piwko? No kto jak nie gospodarz? Podałem zgrzewkę kasjerowi na co on popatrzył na mnie zdziwiony.
-A dowodzik jest?-spytał podejrzliwie. Westchnąłem. No tak. Nikt mi nie wierzy, że mam 19 lat. Pokazałem kasjerowi dowód, a po chwili podałem mu pieniądze.
-Wyglądasz na szesnaście-mruknął oddając mi resztę
-Wiem-westchnąłem biorąc zgrzewkę piwa. Wyszedłem ze sklepu i skierowałem się w stronę domu. Idąc chodnikiem minąłem dziewczynę, która siedziała na ziemi. Pewnie pijana, choć...Dobra, zapomnij o niej. Zapomnij, że może być ranna. Zapomnij, że może jej się coś stać. Zapomnij, że potem będziesz się obwiniać, że jej nie pomogłeś...Cholera! Przecież kazałem ci zapomnieć! Odwróciłem się i podszedłem do niej.
-Wszystko w porzą...-przerwałem, kiedy zobaczyłem jej twarz-Marta?
-Kacper?-zapytała zaskoczona-A co ty tutaj robisz?
-Lepiej ty mi odpowiedz-mruknąłem podając jej rękę, żeby pomóc wstać z ziemi.
-Pokłóciłam sie z mamą, pobiegłam jak najdalej od niej i jakoś...po prostu...się zgubiłam...
-Ahh...rozumiem...
Chwile staliśmy w ciszy
-To...co teraz zamierzasz?
-Eeee...szczerze to nie mam pojęcia. Nie wrócę teraz do domu...
-To może przyjdziesz do mnie?-zaproponowałem szybko
-A twoi rodzice się zgodzą?
-Wyjechali, nie ma ich w domu.
-Nie będę ci przeszkadzać?
-Nie!-zaprzeczyłem szybko
-Dziękuję-powiedziała przytulając się do mnie na co ja się uśmiechnąłem. Boziu, była taka śliczna. Taka mała, delikatna, bezbronna...W końcu lekko się ode mnie odsunęła i podniosła głowę do góry. Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Lekko się pochyliłem, a nasze usta już prawie się styknęły...

_____________________________________________________________________

Niestety, nie będzie długi. 
Jest taki normalny. Nie za krótki, nie za długi <3

Przepraszam mordki,że wczoraj nie było.
Ale ostatnio mam BAARDZO mało czasu :c
Jutro dam taki mega, mega dłuuugi ;*


Czytasz? Komentuj!

♥ Dziękuję, że poświęciłaś czas na przeczytanie tego opowiadania  ♥

Zapraszam rowniez na  mojego aska