-Ale...Jaś...
-Zerwij z nim. Po co ci on, skoro masz mnie?
-No...nie wiem...nie jestem przekonana...
-Proszę. Zrób to dla mnie-powiedział łapiąc ją za ręce
Chwilę milczeli. Cholera, ona się nad tym zastanawia?!
-Dobrze-powiedziała po chwili-Jak tylko się obudzi to powiem mu, że z nami koniec.
Czekaj...CO?! Nie, nie! Ona chyba żartuje...żartuje, prawda? Nie może mówić tego na serio...NIE, NIE, NIE, NIE!
-Jasiek?-spytała patrząc na mnie. Kurde. Nie miałem zamkniętych oczu tylko przymrużone, więc zauważyła, że nie śpię...Podeszła do mnie, usiadła na skraju łóżka i pochyliła się nade mną
-Jaaasiek!-krzyknęła potrząsając mną
Otworzyłem oczy. Zobaczyłem nad sobą wystraszoną Oliwię.
-Obudziłeś się w końcu!-westchnęła uśmiechając się-Śnił ci się jakiś koszmar? Bo krzyczałeś...
Nie odpowiedziałem. Dopiero teraz dotarło do mnie co się stało. Sen! To wszystko tylko mi się przyśniło...Odetchnąłem z ulgą.
-Wszystko gra?-spytała Olwika patrząc na mnie podejrzliwie
-Tak, tak-odpowiedziałem szybko, a po chwili uśmiechnąłem się-Po prostu miałem zły sen...
-Rozumiem. Dobra, to ja cię zostawiam samego-mruknęła idąc w stronę drzwi-Inni pacjentci czekają. Poprosić kogoś, żeby do ciebie przyszedł?
Już miałem odpowiedzieć, ale zawahałem się. Z jednej strony chciałbym, żeby była przy mnie, ale z drugiej boję się, że okaże się, że jednak ona czuje coś do Kacpra...
-Hmm?
-Martę-westchnąłem po chwili, a Oliwia tylko się uśmiechnęła i wyszła.
*Perspektywa Marty*
Siedziałam na ławce wgapiając się w moje buty. Zostałam sama, bo inni stwierdzili, że skoro Jasiek śpi to nie ma sensu tu czekać. W sumie nie było. Ale chciałam być blisko niego. Tak po
prostu.
-Hej-usłyszałam, więc podniosłam głowę do góry. Nade mną stała - sądząc po stroju - pielęgniarka-Ty jesteś Marta, prawda?
-Tak, o co chodzi?-zapytałam raptownie wstając. Szczerze to bałam się, że okaże się, że coś się stało z Jasiem.
-Pacjent już się wybudził i poprosił, żeby pani do niego przyszła-powiedziała uśmiechając się.
Niepewnie otworzyłam drzwi od sali Jasia. Po cichu weszłam i podeszłam do jego łóżka. Leżał z zamkniętymi oczami. Chyba spał. Pogłaskałam go i pocałowałam w czoło. Już miałam się odwrócić i wyjść, kiedy złapał mnie za rękę.
-Myślałam, że śpisz-wyszeptałam
-Nie...-mruknął przesuwając się na lewą stronę łóżka-Usiądź.
Posłusznie zajęłam miejsce obok niego.
-Słuchaj...-zaczął niepewnie
-Tak?
Chwilę milczał.
-Czy ciebie coś łączy z Kacprem?-zapytał patrząc mi w oczy.
-Eeee....no...przyjaźń-mruknęłam wzruszając ramionami
-I dlatego go przytuliłaś?
-Przyjaciele się przecież przytulają.
-To samo wytłumaczenie na trzymanie się za ręce?
-Tak. Przyjaciele tak robią-powiedziałam uśmiechając się lekko. Widać, że nad czymś się głęboko zastanawiał.
-A pocałunek?-spytał po chwili. Zamurowało mnie. Kompletnie. Cholera, skąd on wie? Przełknęłam głośno ślinę.
-To raczej nie zalicza się do "przyjacielskich" rzeczy
-Tylko w policzek...-szepnęłam po chwili
-Nie miał prawa cię tknąć-warknął
Momentalnie spoważniałam. Nigdy nie widziałam, żeby Jasiek był tak zły. Zaciskał dłonie w pięści. Oddech miał przyśpieszony. A jak coś mówił to ledwo co wycedzał przez zaciśnięte zęby.
-Jesteś zazdrosny?-wymruczałam pochylając się nad nim
-Pff...Ja?-prychnął udając obojętność, ale za dobrze go znałam. Był.
-Myślę, że jesteś-powiedziałam przygryzając wargę. Jego wzrok skupił się na moich ustach. O tak. Wiedziałam co na niego działa.
-To się mylisz.
-Czyli muszę jeszcze raz poprosić Kacpra, żeby mnie pocałował?-spytałam z kpiącym uśmieszkiem na ustach
-Jak myślisz, że ci pozwolę to...
Nie mógł dokończyć, bo go pocałowałam. Jednak nim zdążył poglębić pocałunek ja już się od niego odsunęłam.
-Jak się przyznasz, że jesteś zazdrosny to dostaniesz więcej-powiedziałam roześmiana
-Szantaż-mruknął lustrując mnie wzrokiem-Po tobie się tego nie spodziewałem.
-Przyznajesz się, czy nie?-spytałam znów pochylając się nad nim i zagryzając wargę
-Przyznaję. W sumie o taki skarb trudno nie być zazdrosnym.
Tym razem ja chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam, bo mnie pocałował.
Kiedy Jaś w końcu wyszedł ze szpitala przyszedł do mnie. Nikogo oprócz nas nie było w domu, więc mogliśmy robić niemalże wszystko. Ja jednak i tak postawiłam na klasyk, czyli oglądanie filmu. Kiedy Jaś buszował w mojej lodówce ja poszłam do salonu, gdzie zostawiłam laptopa.
-Widzę tu czekoladę!-krzyknął radośnie-A nawet dwie! Nie, czekaj... trzy?!
Prychnęłam. No a czym miałam sobie poprawić humor jak był w szpitalu? Wzięłam z kanapy laptopa i powędrowałam do kuchni. Jaś stał przy drzwiach, więc gdy tylko weszłam objął mnie
w pasie.
-Łakomczuch z ciebie-wymruczał mi do ucha, a ja oczywiście musiałam się zarumienić na co on tylko uśmiechnął się i pocałował mnie lekko w usta. Już miałam pogłębić pocałunek, kiedy poczułam w buzi coś
słodkiego.
-Czekaj, czekaj!-krzyknęłam odsuwając się od Jasia-Czy ty jadłeś MOJĄ czekolade?!
Wyraźnie zaznaczyłam to słowo. Moja to moja! Nie jego! Nie miał prawa jej jeść! Ale ten tylko zaczął się śmiać.
-Parę kostek-powiedział rozbawiony, a ja popatrzyłam na stół, gdzie leżała czekolada. A właściwie jej resztki.
-"Parę"?-prychnęłam biorąc do ręki puste opakowanie
-No dobra, dobra. Byłem głodny.
Gdybym miała taki dar jak Bazyliszek Jaś już dawno stałby skamieniały. Jednak moja mina musiała odwzierciedlać moje uczucia, bo chłopak zaczął się śmiać.
-Nie patrz tak na mnie!-krzyknął roześmiany-Wyglądasz jakbyś chciała mnie zamordować!
-Bo chcę-mruknęłam wyrzucając puste opakowanie do kosza. Poczułam jak Jaś przytula się do moich pleców.
-No nie bądź zła...
Prychnęłam. Nie byłam. Po prostu też chciałam zjeść tą czekolade!
-Sam wszystko wrąbałeś i nawet się nie podzeliłeś.
-Przepraszam-wymruczał całując moją szyję-Odkupię ci tą czekolade. A nawet dwie.
-Trzy i będziemy kwita-powiedziałam roześmiana odwracając się w jego stronę.
-Ok, ale jak się ze mną podzielisz.
-Yhym...-mruknęłam zarzucając mu ręce na szyję. Jaś pochylił się i pocałował mnie.
Następne kilka tygodni spędzaliśmy umawiając się do siebie do domu, do kina, na piknik, na zakupy i takie tam sprawy. Byłam najszczęśliwsza na świecie. Myślałam, że tym razem naprawdę już nic złego się nie wydarzy. Niestety, jak wiadomo mój pech jest legendarny...
_____________________________________________________________________
Mordki! <3
Nie zamierzam kończyć bloga!
Tylko zrobię sobie tymczasową przerwę.
Podajrze teraz była pierwsza część zawierająca 30 rozdziałów,
a druga część - też zawierająca 30, a może więcej pojawi się po krótkiej przerwie.
Więcej informacji będzie już niedługo w poście na blogu ;*
Dodatkowo zapraszam na bloga Oli
♥ Dziękuję, że poświęciłaś czas na przeczytanie tego opowiadania ♥