wtorek, 3 marca 2015

Rozdzial 4

Jakim ja jestem debilem! Przy pierwszym spotkaniu widzi jak całuje mnie inna dziewczyna, a przy drugim zniszczyłem jedną z najważniejszych rzeczy w jej życiu! Aż boję się co będzie jak się trzeci raz zobaczymy. Zaraz...a co jeśli ona nie chce się więcej ze mną spotykać?

    Kiedy siedziałam tak wypłakując się w bluze Jasia, a on głaskał mnie po plecach czułam się cudownie. Oparł swoją głowę o moją, a ja powoli się uspokojałam. Odsunęłam się od niego, bo nie wiedziałam, czy nadal chce przytukać jakąś zasmarkaną brzydule.
-Przepraszam, nie powinnam się tak rozklejać-mruknęłam
-To ja niepotrzebnie zacząłem temat...
Nie wiedziałam co odpowiedzieć, ale wtedy przypomniała mi się książka. Wstałam i podeszłam do pozostałościach po niej i zaczęłam zbierać kartki.
-Pomogę Ci-powiedział wstając z koca. Zbieraliśmy kartki nie odzywając i nie patrząc na siebie. Kiedy skończyliśmy Janek dał mi swoje zebrane strony
-Dzięki.
-Jeszcze raz cię przepraszam-powiedział cicho
-Nie twoja wina...
Uśmiechnęłam się nieśmiało, ale on nie odwzajemnił uśmiechu. Wydawał się taki...przybity. A przecież mówiłam mu, że to nie jego wina.
-Wszystko okej?-zapytałam patrząc mu w oczy
-Tak.
-Wydajesz się przybity-powiedziałam łapąc go za rękę. Wtedy podniósł wzrok i zdziowiony popatrzył na mnie. Speszona cofnęłam dłoń, ale Jaś szybko ją złapał. Trzymaliśmy się tak za rece w ciszy patrząc na siebie.

Wtedy zauważyłam, że ma na bluzie wielką plame - pewnie od mojego płaczu.
-Boże!
-Co?-zapytał Jaś od razu się prostując
-Jak ja ci pobrudziłam bluze-jęknęłam
Bałam się, że będzie wkurzony, ale on się zaczął śmiać.
-Nie jesteś zły?-zapytałam cicho
-Co?-zapytał roześmiany powoli się uspokajając-Nie,nie. Po prostu myślałem, że coś się stało, a ty rozpaczasz nad plamą.
Miał rację. Czy ja nigdy nie umiem zachowywać się normalnie?
-Ale chyba nie będziesz tak chodził po mieście?
-Co?-zapytał nie rozumiejąc o co mi chodzi
-No wiesz, z tą plamą. Weź zdejmij bluzę, o ile masz coś pod spodem i połóż na słońcu to momentalnie wyschnie.
Jaś przyznał mi rację i zaczął zdejmować bluzę. Wtedy jego koszulka też się na chwilę podniosła ukazując umięśniony tors. Westchnęłam cichutko. Na moje nieszczęście chwila ta trwała bardzo krótko i po chwili Janek już szedł położyć bluzę na trawie. Kiedy on się zastanawiał gdzie ją położyć ja leżałam i na niego patrzyłam. Głowa trochę mnie pobolewała po płaczu.

Otworzyłam lekko oczy. Co się stało? Przysnęłam? Pierwsze co zauważyłam to przywiązany do drzewa pies. Pewnie Janek przywiązał, żeby nam nie przeszkadzał. Spojrzałam w drugą stronę i zobaczyłam jak Jaś chowa moją książkę do torby. Kiedy odwrócił się i zobaczył, że nie śpie podszedł do mnie.
-Obudziłem cię?
-Hm? Nie, nie. Sama się obudziłam, ty zachowywałeś się bardzo cicho-stwierdziłam chcąc usiąść, ale od płaczu głowa tak strasznie mnie bolała, że zrezygnowałam.
-Co? Coś cię boli?-zapytał zatroskany Jaś przybliżając się w moją stronę
-Trochę głowa. Od płaczu. Nie będziesz zły jeśli się zdrzemnę?
-Nie-zaprzeczył kręcąc głową
Wtedy zamknęłam oczy i już powoli zasypiałam, ale stwierdzłam, że to nie jest fair wobec Jasia. Ja zajmuje cały koc, śpie sobie w najlepsze, a ten co? Ma siedzieć na trawie i gapić się na mnie? Nie, o nie! Przesunęłam się bardziej w lewą stronę i położyłam się na boku.
-Proszę, masz miejsce-powiedziałam sennie
-Eee...Nie...Dzięki...Nie potrzebuję-jąkał się zmieszany
-No chodź-mruknęłam zamykając oczy i niektrolując co mówie-Przytul się do mnie...
Usłyszałam jak głośno przełknął śline. Ale po chwili poczułam jak przytula się do moich pleców. Wspaniałe uczucie. Zamruczałam cichutko. Wtedy Jaś wtulił swoją głowę w moją szyję.  Było mi cudownie. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. Niestety, byłam strasznie zmęczona i po chwili zasnęłam.

Kiedy się obudziłam było już ciemno. Jaś spał obok wtulony we mnie. Boziu, wyglądał tak słodko, że najchętniej bym go nie budziła. Ale niestety trzeba. Szturchnęłam go parę razy póki nie otworzył oczu. Zaspany podniósł się z koca.
-Boże, jak już późno.
-Jaki Sherlock-zaśmiałam się. Janek podniósł swoją bluzę z ziemi, a potem poszedł do psa i odwiązał go. Ja w tym czasie składałam koc i pakowałam go do torby.
-Daleko masz do domu?-zapytał Jaś idąc w moją stronę
-Z półgodzinki, może trochę więcej-stwierdziłam
-I chcesz wracać sama, gdy jest tak ciemno?
-A mam wybór?-mruknęłam zapinając torbę
-Masz-powiedział Jaś stojący tak blisko mnie, że wystarczyłoby się lekko pochylić do przodu, żeby nasze usta złączyły się. Zastanawiałam się, co by było gdyby się tak stało. On chyba też, bo popatrzył w moje oczy i pochylił się lekko. Nasze usta dzieliły milimetry...ale nagle usłyszeliśmy głośne szczeknięcie. Momentalnie odsuneliśmy się od siebie.
-Ariaton...-zaczął Jaś z trudem opanowując złość-Czy ty zawsze musisz wszystko psuć?
Zaczęłam się śmiać. Widać, że starał się być obojętny, ale nie wychodziło mu to. Wyglądał tak stanowczo, tak poważnie, tak gniewnie, tak...śmiesznie! Jaś popatrzył na mnie zdziwiony, a ja wtedy jeszcze głośniej się śmiałam.

Kiedy szliśmy w stronę mojego domu wraz z ganiającym za ptakami psem gadałam z Jasiem. Rozmawiałam z nim o wszystkim i o niczym. Oczywiście on co chwila mnie rozśmieszał, więc nawet nie zauważyłam kiedy doszliśmy pod mój dom.
-Dzięki, że mnie odprowadziliście-powiedziałam kucając do psa i głaszcząc go-Nawet tobie dziękuję, pożeraczu książek.
Widać, że Jaś się zmieszał.
-Jeszcze raz przepraszam za niego-mruknął patrząc na swoje buty
-Przecież to nie twoja wina. I dziękuję, że mnie odprowadziłeś.
-Dorbiazg-powiedział podnosząc wzrok i patrząc w moje oczy
-To...-zaczęłam niepewnie z emocji przygryzając dolną wargę-Chcesz się jutro spotkać?
-Co?-zapytał otwierając szerzej oczy. Posmutniałam. Myślałam, że może choć trochę się mu podobam. A no tak, pamiętasz? Jesteś grubą brzydulą.
-Przepraszam...-powiedziałam cicho-Nic nie mówiłam...
-Nie, nie, nie!-szybko zaprzeczył łapiąc mnie za ręce-Ja bardzo chętnie się z tobą spotkam.
-Serio?-zapytałam otwierając szerzej oczy
-Tak.
Uśmiechnął się delikatnie, a po chwili wyjął swój telefon.
-Dobra, to podaj mi swój numer-powiedział roześmiany. Już miałam mu powiedzieć, kiedy przypomniała mi się sytuacja z przychodni.
-A co? Tą blondyną się już nie interesujesz?-mruknęłam starając się na obojętny ton-Już ją przeleciałeś i bierzesz się za kolejną?
-Co...?-zapytał zszokowany, ale po chwili spoważniał-Nie, nie! Z nią nic mnie nie łączyło.
-I dlatego wziąłeś od niej numer i przyjąłeś buziaka? A może skoro ode mnie bierzesz to ja też się nie liczę?
-Nie! Liczysz się. I to bardzo.
Zaskoczyły mnie jego słowa.
-Musisz mi uwierzyć-jego głos powoli się załamywał-Poprosiła mnie, żebym z nią wyszedł pogadać, a ja...nie wiem czemu się zgodziłem. Zaczęła coś opowiadać, nie słuchałem jej zbytnio, bo nie obchodziło mnie to. Pod koniec zapytała czy umówiłbym się z nią. A ja nie chcą jej urazić nie powiedziałem "nie". Zacząłem się wykręcać, a ona widząc to powiedziała, że da mi swój numer, żeby jakbym się zdecydował to do niej zadzwonił. Resztę chyba znasz....
Jaś patrzył na mnie wyczekująco. Ta historia brzmi nawet prawdopodobnie, ale nie można zbytnio ufać chłopakom. Już nie jeden tak mówił.
-Nie wiem czy ci wierzyć-przyznałam
-Mówie prawde! Przysiegam!
Patrzyłam na bezradnego Jasia, który stał jakby czekając na werdykt. Dobra, w sumie co mi grozi. Ewentualnie kolejny mi złamie serce. Westchnęłam. Powiedziałam dziewięć cyfr.
-Co?-zapytał zdezorientowany Jaś
-Mój numer-powiedziałam i powtórzyłam go jeszcze raz-Wierze ci.

Następnego dnia obudziła mnie moja ulubiona piosenka Rumour:

"Just tryin' to work out
How to be like myself
I'm just tryin' to work out
These cards I've been dealt

I'm just tryin' to work out
How to be like myself
I'm just tryin' to work out
These cards I've been dealt"

Spojrzałam w stronę dżwięku - telefon. Niechętnie podniosłam się z łóżka i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił jakiś nieznany numer.
-Niepotrzebnie wstałam-mruknęłam odkładając komórkę.
Już miałam z powrotem wrócić do łóżka, ale usłyszałam dźwięk smsa. Zobaczyłam, że od tego samego numeru, który przed chwilą dzwonił. Przeczytałam "Śpisz?". Odpisałam szybko "Już nie", i po sekundzie przyszła kolejna wiadomość "Jaki z ciebie wielki śpioch, Marta! Już zaraz będzie jedenasta". Skąd do cholery ktoś wie jak mam na imię? Wystukałam szybko dwa słowa "Kim jesteś?". Na odpowiedź nie musiałam czekać zbyt długo. Tylko tym razem było też dołączone zdjęcie:


Wiadomość brzmiała: "Już wiesz?" 

_____________________________________________________________________

No! I to ja rozumiem! <3

Kochane, tak mnie motywujecie
tymi wszystkimi dobrymi słowami, 
tymi pozytywnymi komenatarzami,
 że mam ochotę pisać i 500 rozdziałów! :D

Dlatego zrobiłam o wiele dłuższy rozdział,
chyba najdłuższy z dotychczasowych :3

Czytasz? Komentuj!

♥ Dziękuję, że poświęciłaś czas na przeczytanie tego opowiadania  ♥

Zapraszam rowniez na  mojego aska

14 komentarzy:

  1. Mega rozdział czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki <3
      Jutro wstawię, ale może jeszcze dzisiaj zdążę napisać ;*

      Usuń
  2. Uwielbiam to! ❤ dziś chcę następny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, dziękuję, kochana ♥
      Ty zawsze mi taką pozytywną opinię zostawiasz <3
      Może jeszcze zdążę dzisiaj napisać, ale może xd

      Usuń
  3. Czekam na następny, świetne opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, kochana! <3 A nie martw się, jutro już będzie - i to dłuższy ;3

      Usuń
  4. Proszę ee! Daj dziś kolejny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha :'D Niestety, nie mogę dzisiaj wstawić, bo gdy wróciłam ze szkoły i się wykąpałam to zapadłam w sen aż do 20 ;_; I dotychczas mam tylko garstkę tekstu ;C

      Usuń
  5. Proszeeeeeee, chcę dziś kolejny <3 Świetnie piszesz :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty zawsze mnie tak wspierasz i zostawiasz takie pozytywne komentarze, o ile tak można nazwać błaganie o następny rozdział :D Niestety, nie wstawię dzisiaj, bo praktycznie nic nie napisałam, ale jutro będzie i to dłuższy ;)

      Usuń

Komentuj,bo nawet nie wiesz jak to motywuje :)